25 listopada 2013

Åsa Larsson "Krew, którą nasiąkła"

„- Czasami chce mi się rzygać - powiedziała zmęczonym głosem.
- Czasami jest to wliczone w obowiązki zawodowe. Pozostaje tylko wytrzeć buty i iść dalej.”

Åsa Larsson, szwedzka autorka powieści kryminalnych, której nazwisko wymienia się w gronie tych najlepszych, skandynawskich autorów. "Krew, którą nasiąkła" to drugi tom z cyklu z Rebeką Martinsson. Nie czytałam pierwszej części, a mimo to nie czułam, że coś ominęłam. W niektórych seriach lepiej jest czytać od początku, żeby wiedzieć co, z kim i po co. W przypadku tej serii nie ma potrzeby zaczynać od pierwszego tomu. Sięgając po tę książkę, liczyłam na dobry kryminał, zwłaszcza, że z tyłu, na okładce, dużymi literami napisano, iż jest to kryminał roku, międzynarodowy bestseller. Moje pierwsze spotkanie z tą autorką uważam za dobre, choć przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś znacznie lepszego.


Ktoś w brutalny sposób morduje panią pastor - Mildred Nilsson. Wrogów jak się okazuje, miała od groma, zważywszy na to, jakie miała poglądy na niektóre tematy, jak się zachowywała. Nakłaniała kobiety, by opuszczały swoich mężów, jeśli nie czują się w związku dobrze, by nie pozwalały traktować się jak służące. Była zadeklarowaną feministką. Można otwarcie powiedzieć, że nienawidziła mężczyzn, choć miała męża. Prowadziła "organizację" "Magdalena", która pomagała kobietom pokrzywdzonym, borykającym się z problemami finansowymi. Dla miejscowych mężczyzn była to po prostu "mafia kobiet". Wielu osobom zalazła za skórę, ale żeby zabić ją w tak brutalny sposób? Kto był aż tak na nią wściekły? 

Trzy miesiące po morderstwie pastor, do Kiruny, w celach czysto biznesowych, przyjeżdża Rebeka Martinsson. Jako młoda pani prawnik, której kariera została brutalnie przerwana przez zdarzenie, które miało miejsce półtora roku wcześniej - w obronie własnej zabiła trzech mężczyzn. Mimo upływu czasu, wciąż nie czuje się na siłach, by wrócić do pracy w wielkiej firmie prawniczej. Jej szef - Måns Wenngren, wysyła ją do Kiruny, by zaoferowała tamtejszym Kościołom usługi prawnicze. Mimo, iż wcześniej nic nie słyszała o tragedii jaka spotkała tutejszą społeczność, udaje jej się trafić w sam środek prowadzonej sprawy. 

Sprawa zabójstwa nie posuwa się naprzód. Policja błądzi po omacku, dowodów jest bardzo mało, podejrzanych - bardzo dużo. Walka policjantów - Anny Marii Mella i Svena Erika Stålnacke jest godna podziwu, zwłaszcza, że społeczeństwo nie jest skłonne do pomocy, a wręcz przeciwnie - niektórzy są wręcz szczęśliwi, że pozbyli się "problemu". Jak prowadzić śledztwo w tak hermetycznej społeczności? 

Kiruna.
Åsa Larsson niezaprzeczalnie ma talent do pisania kryminałów, tych z najwyższej półki. Stopniowo rozwijająca się akcja, nieustające napięcie, wodzenie czytelnika za nos, mylne tropy. To wszystko składa się na dobry, trzymający w napięciu kryminał. "Krew, którą nasiąkła" to książka dobra, ale posiada minusy, o których nie mogę nie napisać. Po pierwsze, i chyba najważniejsze - o co chodzi z tą wilczycą? Autorka wplotła w fabułę opowieść o wilczycy, nazwanej Żółtonoga, ze względu, jak się domyślacie, na jej żółte nogi. Nie za bardzo rozumiem o co chodzi z tą wilczycą. Żyje w lesie. Ma swoje stadko, i w ogóle... Co jakiś czas między rozdziałami pojawia się właśnie osobny rozdział, poświęcony jej, jej życiu, nie długi, co najwyżej na dwie strony. Mi osobiście to przeszkadzało, aż się zdenerwowałam i opuszczałam te rozdziały. Kolejnym minusem, moim zdaniem, jest zakończenie. Spodziewałam się większego "łał, ale jak to możliwe? Dlaczego?" Rozwiązanie zagadki okazało się banalnie proste, nie było aż takiego zaskoczenia, na jakie liczyłam, zresztą pewnie nie tylko ja, ale wszyscy, którzy mieli przyjemność przeczytać tę książkę. 

Różnorodność postaci - za to należy się bardzo duży plus! W jednej książce, mamy ogromny wachlarz osobowości. Każdy z bohaterów posiada takie cechy charakteru, dzięki którym jest wyjątkowy, wyróżnia się na swój sposób, zapada w pamięci.

Podsumowując - kryminał na poziomie, trzymający w napięciu, choć samo zakończenie może pozostawić niedosyt. Książkę polecam każdemu, kto lubi klimaty skandynawskie. 

7/10

Tytuł oryginalny: Det blod som spillts
Cykle: Rebeka Martinsson (tom: 2)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie: Beata Walczak-Larsson
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 421

23 listopada 2013

Przegląd filmowy.

Czerwony smok (2002) 
czas trwania: 2 godz. 4 min.
gatunek: Thriller
reżyseria: Brett Ratner
ocena filmu: 9/10


"Czerwony smok" opowiada historię agenta FBI Willa Grahama (Edward Norton), który ściga psychopatycznego zabójcę nazwanego przez prasę "Zębową wróżką". Graham jest jednym z najlepszych agentów, który kilka miesięcy wcześniej aresztował Hannibala Lectera (Anthony Hopkins). Teraz jednak musi się zwrócić do niego o pomoc, bowiem przestępcę, którego chce schwytać, nie da się pokonać przy użyciu tradycyjnych metod śledczych.

Jeśli ktoś oglądał "Milczenie owiec", ten film jest obowiązkowy! Edward Norton - i wszystko jasne. Uwielbiam go, a w tym filmie pokazał na prawdę kawał dobrej gry aktorskiej. POLECAM!


Dziewiąta sesja (2001)
czas trwania: 1 godz. 40 min.
gatunek: dramat, horror, psychologiczny
reżyseria: Brad Anderson
ocena filmu: 7/10

Właściciele firmy zajmującej się usuwaniem azbestu walczą o kontrakt na oczyszczenie starego budynku, w którym niegdyś mieścił się szpital psychiatryczny. Otrzymują to zlecenie, bo podejmują się niemal niemożliwego: gwarantują, że uporają się z tym w ciągu góra dwóch tygodni. Pięcioosobowa ekipa zabiera się do pracy. Zadanie okazuje się trudne nie tylko ze względu na napięty termin, ale także na dziwne odkrycia, których tam dokonuje.

Dziwny film. Fajny, ale dziwny. Do teraz nie rozumiem, o co chodziło w zakończeniu. Dodatkowym plusem jest obecność Davida Caruso, którego możecie kojarzyć z CSI Miami, którego ja osobiście uwielbiam!

12 rund 2 (2013)
czas trwania: 1 godz. 35 min.
gatunek: Akcja
reżyseria: Roel Reiné
ocena filmu: 5/10


Ratownik medyczny Nick Malloy (Orton) zostaje wciągnięty w śmiertelnie niebezpieczna grę po tym, jak otrzymuje telefon od mściwego psychopaty (Brian Markinson). Związany z przeszłością Nicka maniak grozi śmiertelną masakrą, jeśli ten nie wykona 12 zadań - bez angażowania policji i bez jakichkolwiek opóźnień. Nick nie ma czasu do stracenia, tym bardziej, że w niebezpieczeństwie jest życie jego żony. Musi znaleźć i połączyć wszystkie ukryte wskazówki, by upolować zabójcę zanim będzie za późno! 

Pewnie się zastanawiacie, dlaczego obejrzałam ten film. Odpowiedź jest prosta - Randy Orton. Uwielbiam wrestling, uwielbiam Ortona, więc skusiłam się na film z jego udziałem. Film marny. Gra aktorska nie powala, dialogi tragiczne. Niech Randy zostanie przy wrestlingu. To wychodzi mu znacznie lepiej...

Idealne matki (2013)
czas trwania: 1 godz. 40 min.
gatunek: Dramat
reżyseria: Anne Fontaine
ocena filmu: nie wiem.


Lil i Roz znają się od dziecka. Obie mieszkają w sąsiadujących ze sobą domach położonych nad samym oceanem. Lil od niedawna jest wdową, a mąż Roz wyjechał na południe do pracy w Uniwersytecie w Sydney. Każda z kobiet ma syna. Obaj są atrakcyjnymi młodymi mężczyznami o perfekcyjnych sylwetkach, którzy całymi dniami surfują i opalają się na niewielkiej plaży. Ten sielankowy spokój już wkrótce zostanie zburzony przez huragan emocji i pożądania. Wszystko zacznie się od namiętnego pocałunku jednego z synów… z matką drugiego.

Pozwólcie, że zostawię ten film bez komentarza. Obejrzyjcie, i dajcie mi znać jakie są wasze odczucia co do tej produkcji. Jestem bardzo ciekawa waszych opinii.

19 listopada 2013

Laura Lippman "To, co ukryte"



Laura Lippman to podobno jedna z najsławniejszych i najlepszych autorek kryminałów. Piszę "podobno", ponieważ nigdy nie słyszałam tego nazwiska, a tym bardziej nie miałam przyjemności zetknąć się z książkami tej autorki. "To, co ukryte" to książka napisana w 2003 r., nagrodzona takimi nagrodami jak: Anthony Awards i Barry Award. Kryminał z klasą - taki napis widnieje na okładce. Czy moim zdaniem jest to kryminał z klasą? Nie koniecznie.

Dwie jedenastoletnie dziewczynki wracając z zabawy urodzinowej, z której zostały, delikatnie mówiąc wyrzucone, porwały niemowlę, które dosłownie na chwilę opiekunka zostawiła na ganku przed domem. W oczach tych, małych, niewinnych dziewczynek postąpiły słusznie, uratowały to dziecko, no bo skoro ktoś je zostawił bez opieki, znaczy że go nie chce, prawda?. Typowe myślenie dzieci. Wydarzenia, które nastąpią później, zmienią ich życie. Gdy po kilku dniach policja odnajduje zwłoki małej Olivii Barnes, lokalna społeczność jest w szoku. Alice i Ronnie zabiły! Karę, jaką im wymierzono za ten czyn, to siedem lat w zakładzie poprawczym. Gdy w wieku 18 lat wychodzą na wolność, mają okazję zacząć życie od nowa, zrehabilitować się w jakikolwiek sposób za dawne czyny. Gdy ledwo Alice i Ronnie wróciły do swoich domów,w okolicy znika dziecko - trzy letnia dziewczynka, mulatka. Siłą rzeczy głównymi podejrzanymi są Alice i Ronnie. Trwa walka z czasem, poszukiwania na ogromną skalę, walka z mediami, które w poszukiwaniu taniej sensacji, próbują wścibiać nosy w śledztwo. Młoda pani detektyw z wydziału zabójstw -Nancy Porter, zostaje przydzielona do tej sprawy, ponieważ siedem lat wcześniej to ona znalazła ciało Olivii. Nic w tej sprawie nie jest normalne... 

Niewątpliwie pomysł na książkę jest świetny. Motyw, gdzie to jedenastoletnie dziewczynki są morderczyniami, które jak się okazuje, zabiły z zimną krwią, nie mając później skrupułów jest fantastyczny, jest to coś nowego, coś co nie trafia się często w literaturze. Cała historia zakręcona jak baranie rogi, niby wszystko jest jasne, ale za chwilę na światło dzienne wychodzą nowe fakty, i wszystko się komplikuje. Historia wygląda naprawdę świetnie, ale tylko na pierwszy rzut oka. Książka zapowiadała się bardzo ciekawie, a koniec końców wyszło to... przeciętnie. Po pierwsze, co mnie strasznie irytowało, to notoryczne odchodzenie przez autorkę od tematu. Toczy się akcja, jest mowa o jednym, a następnie ni z tego, ni z owego akcja przeskakuje w w ogóle zupełnie inne miejsce, które niczego ciekawego ani nowego nie wnosi w fabułę. Rozciąganie niektórych wątków do maksimum, doprowadzało mnie do szału. Matka zamordowanej, małej dziewczynki, jest w tej książce ważna, temu nie mogę zaprzeczyć, ale wydaje mi się, że nie jest na tyle ważna, by poświęcać jej aż tyle czasu, by opisywać jej wizytę u okulisty... Moim zdaniem przesada, i marnowanie czasu czytelnika. Dużo lania wody, a co za tym idzie - nuda. Momentami książka nudna, i musiałam się zmuszać, żeby doczytać rozdział do końca. 
Kolejnym minusem jest zakończenie. Jest zaskakujące, ale nie zadowalające.Wiem, że nie każda książka, zwłaszcza kryminał, musi się kończyć "I żyli długo i szczęśliwie", ale odrobina sprawiedliwości nie zaszkodzi. Zawiodłam się na zakończeniu. Spodziewałam się czegoś innego. 

Laura Lippman


Książka, mimo, że posiada minusy - przeraża. Przerażająca, przynajmniej dla mnie, jest wizja dwóch, małych, słodkich, jedenastoletnich dziewczynek, które powinny bawić się lalkami Barbie, a nie dokonywać straszliwej zbrodni. Kara jaka ich za to spotkała, dla niektórych może być szokująca. Pod tym względem książka wywołuje masę emocji. Można się kłócić godzinami, czy sądzenie dziecka i dorosłego  za morderstwo w taki sam sposób, jest słuszne. 

Ważny, ciekawy problem, który autorka dotyka, to chyba jedyny plus tej książki, który zasługuje na uznanie. 

Okładka. Intrygująca, prawda? Kryminał, lalki Barbie... Fajna mieszanka, która idealnie pasuje do treści książki. Brawo dla wydawnictwa Amber za pomysł. Oryginalny i przyciągający uwagę, a to przecież najważniejsze :)

Podsumowując - pomysł na książkę bardzo ciekawy, wykonanie już gorsze. Ciekawa jestem innych książek pani Lippman. Z chęcią sięgnę po inne pozycje, chociażby dlatego, żeby porównać, czy styl jest ciągle ten sam, czy bezsensowne prowadzenie akcji się powtarza, czy tylko w "To, co ukryte" wyszło to tak słabo. Nie ma co oceniać autorki po jednej książce. Z czystej ciekawości dam jej jeszcze jedną szansę.

5+/10

Tytuł oryginalny: Every secret thing
Wydawnictwo: Amber
Tłumaczenie: Maciej Nowak-Kreyer
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 262

17 listopada 2013

Łukasz Henel "Szkarłatny blask"


"Szkarłatny blask" to druga książka Łukasza Henela. Jego debiutancka powieść to "On", wydana w tym roku, w maju, przez wydawnictwo Videograf S.A.

Łukasz Stańczuk, mieszkaniec Zielonej Góry, świeżo upieczony absolwent socjologi, dostaje list, z którego wynika, że ciotka, z którą nie widział się od wielu, wielu lat chce podarować mu malutki, położony w lesie domek, należący do jej zmarłego niedawno brata. Jako, że ostatnimi czasy nie wiodło mu się najlepiej, miał kiepską pracę, życie uczuciowe także się rozpadło, to perspektywa odziedziczenia domu, zarobieniu na nim jakiejkolwiek gotówki była bardzo obiecująca. Nie zastanawiając się długo, wsiadł w samochód i udał się do Kurska - małej miejscowości otoczonej lasami, w której mieszkało nie więcej niż 300 mieszkańców. 
Żeby życie nie było zbyt łatwe, a książka zbyt nudna, już od początku dzieją się rzeczy, których nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Auto Łukasza grzęźnie w błocie w środku lasu, zbliża się zmrok, w pobliżu nie ma nikogo... A może jednak ktoś jest? Czuć czyjąś obecność, tak jakby ktoś obserwował z ukrycia... Coś czai się w mroku...

Czasem kiedy czuję, że On jest blisko, nie potrafię opanować strachu.

Łukasz Henel
Na szczęście, dzięki uprzejmości miejscowego, starszego pana udaje się wydostać auto, i Łukasz rusza w dalszą drogę. Gdy dociera na miejsce... Ma mieszane uczucia. Mały, parterowy, drewniany domek, w którym jak się później okazuje, nie ma elektryczności. Mimo skrajnych warunków, Łukasz postanawia w nim przenocować. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dziwne chrobotanie w ścianie za meblami, w kuchni. By pozbyć się "problemu" Łukasz odsuwa meble, sięga ręką w dziurę w ścianie, a tam... Walizka. A w niej zeszyt i malutka kulka. Zeszyt to swego rodzaju pamiętnik, zapiski wujka Łukasza, Bolesława, do którego należał dom. To co tam przeczytał wydało mu się dziwne, nie trzymające się kupy. Okoliczni mieszkańcy uważali Bolesława za wariata, i tenże pamiętnik dowodził ich racji. W życiu nie przyszłoby Łukaszowi do głowy, że to co właśnie przeczytał okaże się prawdą, i że on sam będzie zmuszony walczyć z nadnaturalnymi siłami, które w tej małej miejscowości są obecne od bardzo, bardzo dawna. 

Okolice Kurska były pod stałym nadzorem Organizacji, ponieważ właśnie tam znajdowało się Źródło Mocy, jedno z kilkunastu rozsianych po całym świecie. 

Jeśli chodzi o horrory to jestem osobą coraz bardziej wybredną. Ciężko jest mi znaleźć książkę, która w 100% mnie zainteresuje, wciągnie, porwie w świat mroczny i niebezpieczny, wywoła "ciary na plecach". To wszystko przez Stephena Kinga, który swoimi książkami stawia poprzeczkę bardzo wysoko. Ciężko jest przebić jego książki, choćbym nie wiem, jak bardzo usilnie szukała. Do "Szkarłatnego blasku" podchodziłam sceptycznie, ponieważ fabuła wydawała mi się dość oklepana - las, odludzie, tajemnicze moce... Miałam wrażenie, że to już było, może nie w książkach, ale w filmach. Tak, zdecydowanie taki schemat występował w kilku filmach, które w przeszłości oglądałam. Tak więc, nie nastawiałam się na książkę, która będzie mogła w jakikolwiek sposób konkurować z moim Królem. Na szczęście się pomyliłam! Mój "nos czytelniczy", który zazwyczaj ma racje, tym razem mnie zawiódł, i wcale mnie to nie martwi. Mimo oklepanego schematu, dostałam książkę, która momentami wywołuje gęsią skórkę, która działa na wyobraźnię, a przede wszystkim - książkę, która wciąga! Fabuła nie tak banalna, jak się wydaje. Łukasz Henel wplótł w fabułę wątki z rytuałami okultystycznymi, dodał do tego tajną, bardzo niebezpieczną organizację, zwaną Nowa Synagoga, której członkowie potrafią zabijać za pomocą Mocy. Fabuła osadzona w Polsce, w mieście Kursko, które istnieje naprawdę i znajduje się w województwie lubuskim. Fakt, że akcja dzieje się w Polsce dodaje tej książce swego rodzaju uroku, a z drugiej jednak strony, przeraża bardziej, niż książka, w której akcja dzieje się w jakimkolwiek innym miejscu na ziemi. Niebanalna historia, z ciekawymi bohaterami, bo oprócz Łukasza, są jeszcze jego kolega z którym mieszka w Zielonej Górze - Witek, oraz Marta, którą Łukasz poznał w biurze nieruchomości, gdy zaczął się rozglądać za miejscem, gdzie mógłby sprzedać dom. Cała trójka bardzo dobrze wykreowana, dopełniają się wzajemnie, a w chwilach zagrożenia są bardzo zgrani. Pan Henel zapewnia czytelnikowi nieustannie rosnące napięcie. Pierwsze sto stron to swego rodzaju wprowadzenie, nie dzieje się nic wyjątkowego. Oczywiście pojawiają się pewne szczegóły, które dopiero na końcu będą tworzyć całość, tak oczywistą, jak to tylko możliwe. 

Książka składa się z 28 rozdziałów, niektórych dłuższych, niektórych krótszych. Warsztat pana Łukasza, moim zdaniem jest bardzo dobry. Posiadając takie umiejętności pisarskie, interesując się wszystkim, co tajemnicze i niewyjaśnione, jestem spokojna o polski rynek, jeśli chodzi o książki z gatunku horrorów. Wręcz nie mogę się doczekać kolejnych książek tego autora! 

Okładka książki zdecydowanie w moim klimacie. Tajemnicza, z dużym, wpadającym w oko tytułem, ze skrzydełkami, na których jest notka o autorze oraz fragment książki. Przykuwa uwagę, i to mnie cieszy, bo książka zasługuje na to, by wziąć ją do ręki i CZYTAĆ!

Podsumowując - książka warta przeczytania. Szczególnie polecam ją wielbicielom horrorów z motywami okultystycznymi, tym, którzy lubią to, co jest trudne do wytłumaczenia.




8+/10

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 309
________________________________________________________

Nawiązałam współpracę z księgarnią internetową - http://www.taniaksiazka.pl/, której dziękuję za "Szkarłatny blask".

11 listopada 2013

Alloma Gilbert, Corrine Sweet "Ocal mnie od złego"


Alloma Gilbert opowiadała, a Corrine Sweet zapisywała. W taki sposób powstała ta oto książka. Książka, która ma każdemu czytelnikowi uzmysłowić, że nie potrzeba Kinga, Mastertona, czy innych Koontzów, żeby stworzyć taki horror, że aż skóra cierpnie. "Ocal mnie od złego" to historia prawdziwa, która wydarzyła się nie tak dawno temu, w Anglii. 

"Kiedy spoglądam wstecz na swoje życie w reżimie zaordynowanym przez Eunice, postrzegam je jako schodzenie po schodach do piwnicy. Na kilku pierwszych stopniach musiałam się zaaklimatyzować do słabszego światła i niższej temperatury. W miarę schodzenia zaczęłam czuć wilgoć i dyskomfort, by wreszcie znaleźć się w zimnej, pełnej szczurów, cuchnącej komórce, w której poddawano mnie sadystycznym torturom, aż w końcu zaczęłam błagać o litość. Lecz litości mi nie okazano."

 Alloma Gilbert urodziła się 14 maja 1985 r. Przez rodziców i babcię była bardzo kochana. Problemy zaczęły się, gdy jej matka zaczęła chorować i nie dawała sobie rady z wychowywaniem małego dziecka. Wtedy w życiu rodziny Gilbert pojawiła się miła, uprzejma, wykwalifikowana mama zastępcza, Eunice Spry. Po raz pierwszy Alloma trafiła pod skrzydła Eunice gdy miała osiemnaście miesięcy. Spędziła z nią tylko miesiąc, ponieważ w tym czasie jej matka doszła do siebie i mogła dalej opiekować się córką. Gdy Alloma miała siedem i pół roku zamieszkała na ulicy George Dowty Drive 24 - w domu Eunice. Jej życie nie od razu zmieniło się w piekło. Na początku, jako karę musiała znosić klapsy, co nie jest jeszcze takie złe, biorąc pod uwagę co działo się później. Z czasem zaczęło być coraz gorzej. Mocniejsze bicie. Marne karmienie, choć nie brakowało pieniędzy. Zmuszana była do picia płynu do naczyń, wtykano jej drewniany kij do gardła, była bita po stopach cienkim, bambusowym kijem (a takie typu rzeczy podobno stosowano na wojnie w ramach tortur...), spała w kuchni pod stołem. Głodzona, upokarzana, bita tak mocno, że to cud, że przeżyła... 

"Trudno zrozumieć, by ktokolwiek mógł choćby pomyśleć o tym, co pani wprowadzała wczyn - nie mówiąc już o metodycznym działaniu poprzedzonym namysłem. Metodycznie i z powodzeniem stosowała pani coś, co można uznać za pełne sadyzmu tortury."

Alloma Gilbert
Eunice Spry to osoba, dla której religia to coś najważniejszego. Jako zapalona wyznawczyni świadków Jehowy starała się "wypędzić zło" ze swoich "dzieci". Twierdziła, że Alloma jest opętana przez szatana, więc każda kara jaką dostawała, była uzasadniona. Swoją drogą, to biedne dziecko było karane nawet za coś, czego nie zrobiła, albo zrobiła, ale była to taka bzdura, że my, normalni ludzie, nie zwrócilibyśmy nawet na to uwagi. Przykład? Dostała lanie za to, że ich pies, szczeniak, zrobił w nocy kupę w domu... 

"Ironia polega na tym, że gdybyśmy zostali zabrani przez opiekę społeczną, byłoby to dla nas błogosławieństwo."

Najlepsze horrory pisze samo życie. Człowiek przy zdrowych zmysłach nie wymyśliłby tak okropnej, smutnej historii. Dziecko, które przez 10 lat wycierpiało tyle, że nie jeden dorosły by nie wytrzymał. "Ocal mnie od złego" ma uświadamiać, że jeżeli widzimy, gdy komuś dzieje się krzywda, powinniśmy działać. Czasami nawet najmniejszy znak, na pierwszy rzut oka niedostrzegalny, jest sygnałem alarmowym, że dzieje się naprawdę coś złego. Nie bądźmy obojętni, bo takie historie jak ta, może nie tak brutalne, dzieją się wokół nas. Reagujmy od razu, bo później może być za późno.

Co do stylu książki - sądzę, że nie on jest tutaj najważniejszy. Najważniejszy jest przekaz, a on jest jasny i dobitny. Warsztat pani Corrine Sweet jest dość słaby, a to dlatego, że nie jest ona pisarką z prawdziwego zdarzenia. Mieszka w Londynie, na co dzień jest psychologiem. Także nie spodziewajcie się po tej książce nie wiadomo jakiego cuda literackiego, z językiem pięknym i wyszukanym, bo nie o to tutaj chodzi. Chodzi o przekaz. 

Zakończenie... Nie wiem czego się spodziewałam dla tej starej wiedźmy. Krzesła? Szubienicy? Rozstrzelania? Ciężko mi powiedzieć, ale wiem, że to jaką karę więzienia dostała za to, co robiła przez tyle lat, jest bardzo mała. Moim zdaniem, oczywiście. 

"Ocal mnie od złego" to książka mocna, która dostarcza tylu emocji, że czasami ciężko kontynuować czytanie. Książka, która daje dużo do myślenia (przynajmniej powinna!), o której nie tak łatwo będzie można zapomnieć. 

Książkę oceniam na 9/10, choć nie wiem, czy powinnam ją w ogóle oceniać...

"Wszystko, co mogę zrobić, to starać się iść naprzód, zachować spokój i wyznać prawdę."

Tytuł oryginalny: Deliver Me from Evil: A Sadistic Foster Mother, A Childhood
Wydawnictwo: Znak
Tłumaczenie: Magdalena Filipczuk, Michał Filipczuk
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 318

08 listopada 2013

Charlaine Harris "Grobowy zmysł"



Czasami mam wrażenie, że posiadam 6 zmysł jeśli chodzi o wybór lektur. Dlaczego? Ponieważ w 90% przypadków wypożyczam książki, które są pierwsze w serii. Tym razem nie było inaczej. "Grobowy zmysł" to pierwsza z czterech, jak do tej pory, książka z serii z Harper Connelly. Kolejne to: "Grób z niespodzianką", "Lodowaty grób" oraz "Grobowa tajemnica". Charlaine Harris, znana, przynajmniej mi, jako autorka książek, na podstawie których został nakręcony serial "Czysta krew" (True Blood). Seria z Harper Connelly na szczęście nie ma nic wspólnego z wampirami. Główna bohaterka obdarzona jest niezwykłym darem. Wyczuwa zmarłych. Dosłownie.


Akcja dzieje się w malutkim miasteczku Sarne, które w sezonie jest atrakcją turystyczną, a poza sezonem cichym, spokojnym miejscem, w którym nie dzieje się właściwie nic ciekawego. Wszystko do czasu gdy do miasta przyjeżdża Harper Connelly z bratem Tolliverem Langiem na zaproszenie burmistrza. Ich zadanie jest "proste". Muszą odnaleźć zaginioną, młodą dziewczynę, a właściwie jej ciało. Według policji jej chłopak zamordował ją, ukrył ciało a później popełnił samobójstwo. Harper po odnalezieniu ciała wątpi w wersję policji. Na pozór prosta sprawa, która miała zakończyć się szybko i bezboleśnie, zmienia się w sprawę, która szokuje wszystkich. W między czasie umrze kilka osób, tylko dlatego, że znali pewien sekret... 


Czy książka mnie usatysfakcjonowała? TAK!. Pomysł na książkę fantastyczny. Motyw z Harper, która po porażeniu piorunem zaczyna wyczuwać zmarłych jest świetny, i wręcz nie mogę doczekać się, aż zabiorę się za kolejne części tej serii. Wierzę, że pomysłowość Charlaine Harris mnie nie zawiedzie. Sama fabuła także dobra. Wiadomo jak to jest, jeśli chodzi o małe miasteczka. Każdy zna każdego, hermetyczna społeczność. Mordercą może się okazać osoba, którą najmniej byśmy podejrzewali. Na jaw wychodzą sekrety z przeszłości, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Nagle ludzie, którzy na pierwszy rzut oka wydają się być w porządku, są źli do szpiku kości. Nie mordują ludzi. Po prostu myślą, że za pieniądze można kupić wszystko...


Książka napisana w pierwszej osobie, z punktu widzenia Harper. Taki styl mi odpowiadał i dobrze pasował do całości książki. Kolejna miła odmiana to grafika. Nie, nie chodzi mi o okładkę książki. Każdy rozdział jest "zaznaczony" odciskami palców. Wygląda to świetnie! Sama okładka także przyciąga, jest bardzo charakterystyczna.

Jedyne do czego chcę się przyczepić, to relacje między siostrą a bratem. Nie jest to rodzeństwo biologiczne. Matka Harper i ojciec Tollivera pobrali się, więc siłą rzeczy stali się rodziną. Od samego początku połączyła ich silna więź, która pomogła przetrwać im ciężkie chwile w domu (a takich ciężkich chwil było bardzo dużo, ze względu na problemy z alkoholem i narkotykami ich rodziców). Rozumiem silną więź między rodzeństwem, nawet przyrodnim, ale czasami miałam wrażenie, że ze strony Harper jest coś więcej. Snuła plany na przyszłość, w których widziała siebie, brata, piękny domek na odludziu. Spanie w jednym łóżku też mnie zaskoczyło... Według mnie jest to troszeczkę dziwne, i jeśli chodzi o ten aspekt, pani Harris się nie popisała.


Z czystym sercem mogę polecić tę książkę, tym, którzy lubią dobre zagadki kryminalne, a przy okazji chcą dowiedzieć się, jak to jest "czuć zmarłych". Niebanalny pomysł na fabułę gwarantuje czytelnikowi dobrą lekturę. Nie sposób się nudzić, ciężko odłożyć książkę na bok :) Polecam.

8+/10


Tytuł oryginalny: Grave sight
Wydawnictwo: Fabryka słów
Tłumaczenie: Dominika Schimscheiner
Cykle: Harper Connelly (tom: 1)
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 295

06 listopada 2013

Książki na zimny listopad.



Czasu zawsze mam mało. Doba mogłaby trwać 48 godzin, a ja i tak bym się nie wyrabiała... Na czytanie mam tyle, co kot napłakał, a mimo to i tak jak idę do biblioteki po góra dwie książki, to wychodzę stamtąd z całą torbą książek. Tym razem nie było inaczej :) 



"Jezioro" Arnaldur Indriðason

Czwarty kryminał z Erlendurem Sveinssonem! Zimnowojenna historia i współczesne dochodzenie w sprawie morderstwa przed wielu laty - nieoczekiwanie powracają czasy dawno i słusznie minione...
Słynne Kleifarvatn, islandzkie jezioro znajdujące się niedaleko dawnej bazy armii amerykańskiej, od jakiegoś czasu się kurczy. Jest wiosna, na odsłoniętym dnie zostaje znaleziony szkielet z dziurą w czaszce. Na miejscu pojawia się Erlendur wraz z ekipą. Ku swemu zdziwieniu funkcjonariusze policji odkrywają, że do ludzkich szczątków przywiązane jest tajemnicze urządzenie. Po szczegółowych badaniach okazuje się, że to aparatura nasłuchowa, wyprodukowana w latach 60. w Związku Radzieckim.
Pewien starszy człowiek wspomina swoją młodość, kiedy jako członek młodzieżówki partii komunistycznej został wytypowany do wyjazdu na studia do Lipska. Uczęszczając na zajęcia, poznaje zakłamanie realnego socjalizmu i pułapki państwa policyjnego, czyhające na obcokrajowców. Czy władzom wschodnioniemieckim udało się go nakłonić do współpracy?
 Tymczasem Erlendur i jego ludzie prowadzą żmudne śledztwo, które przenosi nas w nieodległe przecież czasy zimnej wojny. Mimo że w powieści pojawi się wątek szpiegowski, Jezioro nie jest typową powieścią z tego gatunku. Kryminalna fabuła przypomni o ponurym totalitaryzmie, o bezbronności małych krajów, pozostających w strefie wpływów wielkich mocarstw...


"Dalziel & Pascoe. Ostatnie słowa" Reginald Hill

Zgony trzech starszych mężczyzn nie byłyby niczym niezwykłym, gdyby nie fakt, że wszyscy trzej zmarli w tę samą burzową listopadową noc. I wszyscy zmarli gwałtowną śmiercią.
Wezwany do zbadania sprawy komisarz Pascoe ze zdumieniem stwierdza, że jeden policjant jest już w tę sprawę zaangażowany – jako jeden z podejrzanych. Na łożu śmierci jedna z ofiar wskazała cel, który trudno przeoczyć: podinspektora Dalziela. Wszystko wskazuje na to, że podinspektor bawił na suto zakrapianej kolacji, a potem wsiadł do samochodu i spowodował wypadek.
Dalziel twierdzi, że jest niewinny, ale cała sytuacja podważa zaufanie do Wydziału Kryminalnego. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że równolegle toczą się jeszcze dwa śledztwa, nawet pokaźne gabaryty podinspektora mogą nie wystarczyć, żeby przeważyć szalę na korzyść policji z Yorkshire…



"Grobowy zmysł" Charlaine Harris

Martwi leżą dosłownie wszędzie. Harper wyczuwa ich grobowym zmysłem.

Harper zarabia na życie czymś w rodzaju słuchu i węchu, ale…metafizycznego. „Czuje” człowieka, który wybrał się na polowanie ze swoim wrogiem i od lat leży w zaroślach pod tamtym drzewem. Widzi kości pechowej kelnerki, co obsługiwała niewłaściwą osobę i skończyła pod dachem opuszczonej rudery. Słyszy historię nastolatka, który wypił za dużo w nieodpowiednim towarzystwie. Podły los zgotował mu płytki grób w sośniaku.

Gdzieś tam, wśród zwłok zakopanych w ogródku, zatrzaśniętych w bagażnikach porzuconych aut, obciążonych blokami cementu i zatopionych w jeziorze, może być jej siostra.



"To, co ukryte" Laura Lippman

Żadnego planu,
Żadnego motywu,
Żadnej logiki zbrodni...

Dwie jedenastoletnie dziewczynki wyproszone z urodzin koleżanki, za niegrzeczne zachowanie, skręcają w złą stronę na nieznanej ulicy. Przed jednym z domów widzą samotny wózek z dzieckiem. To, co następuje potem, przekracza granice wyobraźni i nieodwracalnie niszczy trzy rodziny.

Siedem lat później Alice i Ronnie wychodzą z zakładów poprawczych. Wracają do domów, mają szansę zacząć wszystko od nowa. Jednak tajemnica, którą owiana jest ich dawana zbrodnia, wciąż dręczy ich rodziców, prawników i policjantów. Wszystkich, którzy wtedy nie odważyli się stawić czoła szokującej prawdzie. A teraz znika kolejne dziecko w niepokojących okolicznościach...

"Krew, którą nasiąkła" Åsa Larsson

Północna Szwecja za kręgiem polarnym. W małej wiosce Jukkasjärvi zostaje brutalnie zamordowana kontrowersyjna pastor parafii, Mildred Nilsson. Kobieta była znana jako odważna feministka skonfliktowana nie tylko ze zwierzchnikami kościoła, ale również z lokalną społecznością myśliwych. Mimo istniejących motywów, policja drepcze w miejscu.
Zupełnie przypadkowo w dochodzenie włącza się prawniczka Rebeka Martinsson, bohaterka książek Åsy Larsson. Rozpoczyna się pościg za mordercą.






Wszystkie opisy pochodzą z lubimyczytac.pl


Książki, w których nie ma psychopatów są nie dla mnie :) Kocham czytać o psychopatach... Pytanie tylko, czy to normalne? 

04 listopada 2013

Leslie Alan Horvitz, Wayne Theodore "Rodzina Theodore - opowieść o odwadze, przetrwaniu i nadziei"


"Rodzina Theodore" to książka pisana przez życie, książka, która ma za zadanie uświadomić czytelnika, że przemoc w rodzinie to przestępstwo. Tak, wydaje się, że jest to takie oczywiste dla kogoś, kto przemocy ze strony rodziców nigdy nie uświadczył. Dla człowieka bitego od dzieciństwa, który jest maltretowany w domu 24/h, już nie jest to takie jasne i oczywiste.
 "Rodzina Theodore" jest to swego rodzaju spowiedź. Wayne Theodore, czwarty z dwunastu rodzeństwa, opowiada historię swojego dzieciństwa i swojego życia już jako człowiek dorosły, posiadający własną rodzinę. Człowiek, który za młodu przeżył piekło na ziemi. Od własnego ojca otrzymał lekcję życia, która zmieniła go na zawsze. W wieku sześciu lat prawie umarł. Ojciec o mało go nie zabił tylko dlatego, że... zmoczył łóżko we śnie.
Wayne opowiada wszystko ze szczegółami, nawet tymi najbardziej okrutnymi. O tym jak ojciec go bił, gdzie i jak mocno. O tym jak jego matka była katowana przez ojca, o tym jak poroniła kilka razy i rodziła martwe dzieci do ubikacji. 
Dzieciństwo było potworne, ale okres gdy uciekł z domu i był na pozór "wolny" wcale nie był lepszy. Jako piętnastoletni chłopak wylądował na ulicy, zmuszony radzić sobie sam. Nie miał nikogo, do kogo mógłby się zwrócić z pomocą. Musiał oglądać się za siebie, czy przypadkiem ojciec go nie znalazł. Uzależnił się od narkotyków... Pojęcie wolności w tym przypadku było względne. 
Całe życie to walka. Zawsze było pod górkę. Gdy zaczynało się robić dobrze, gdy jakoś wszystko się układało... BUM! Waliło się wszystko na raz. Jako dziecko i jako dorosły przeżył tyle złego, że nam, ludziom którym się w życiu w miarę układa, nie mieści się to w głowie. Jestem zdumiona, że człowiek może tyle znieść i to przeżyć. Ludzka psychika ma jakieś granice. Nie jeden człowiek by się poddał, odpuścił. Wayne wytrwał.
Wayne przeżył i zdecydował się opowiedzieć swoją historię w tejże książce. 

 "Rodzina Theodore" nie jest książką łatwą. Przy czytaniu niektórych opisów było mi słabo. Czytam mnóstwo książek, które są obrzydliwe, jest dużo krwi, są przeróżni psychopaci, których pomysły co zrobić z ludzkim ciałem są na naprawdę wysokim poziomie. Ale jeśli chodzi o tą akurat książkę, wymiękłam. To nie wiarygodne, co człowiek jest w stanie zrobić drugiemu człowiekowi, bez mrugnięcia powieką. Jak trzeba być nieludzkim, by całymi latami znęcać się i maltretować własne dzieci?  

Ludzie lubią czytać książki, w których opisana jest ludzka tragedia. Moim zdaniem nie jest to nic złego. Także nie uważam za złe tego, że Ci ludzie pokrzywdzeni decydują się na publikację takich książek. Tacy ludzie chcą być po prostu wysłuchani. Ja to rozumiem, i podziwiam. Nie wiem, czy ja byłabym na tyle silna by opowiadać o przykrych rzeczach, które spotkały mnie w życiu.

Tego typu książek jest mnóstwo. Każda jest straszna i normalnemu człowiekowi nie mieści się w głowie, że takie coś dzieje się naprawdę, być może nie daleko nas. Takie książki się potrzebne, by uświadamiać ludzi, że przemoc to coś złego. Wayne zrozumiał to dość późno. Przez całe życie ojciec wmawiał mu, że jest nikim, że nic nie osiągnie. Najgorsze jest to, że mu wierzył. Wierzył mu przez bardzo długi czas. Wierzył, że każde jedno lanie, które dostawał było uzasadnione. Wierzył, że zasługuje na takie życie, że każde dziecko tak ma. 

Tę lekturę polecam osobom o mocnych nerwach. Nie jest to przyjemne czytadło. Książka ukazująca najstraszniejszą ludzką stronę. Książka, obok której nie można przejść obojętnie. Szczerze mówiąc nie wiem jak mam ocenić tę książkę. No bo jak można ocenić w skali od 1 do 10 czyjeś życie? Po raz pierwszy nie wystawię oceny, a to wcale nie jest minus, wręcz przeciwnie. Książka warta przeczytania, o ile ma się mocne nerwy. 



Tytuł oryginalny: Wayne
Wydawnictwo: Muza
Tłumaczenie: Roman Zawadzki
Rok wydania: 2003
Ilość stron: 284


Pierwsze urodziny bloga!

Stało się! Myślałam, że nie wytrwam, że 'konkurencja' mnie pożre, że nie wytrzymam psychicznie... A jednak. Udało się. Wytrwałam rok! W sobotę (2.11) minął rok od założenia tego oto bloga. ROK! Wiem, że zabrzmi to sztucznie, ale myślałam, że nie wytrwam tyle. Gdy rok temu przeglądałam blogi z recenzjami, byłam pod wielkim wrażeniem, że ktoś wkłada w to tyle pracy, za darmo. Bałam się, że mój blog, moje recenzje nie będą dość dobre, by chociaż jedna osoba je czytała. A jednak. Wiem, że dużo brakuje mi do poziomu, który w przyszłości chciałabym osiągnąć. Cały czas uczę się pisać dobre recenzje, cały czas eksperymentuję, poszukuję własnego stylu.

Chciałabym podziękować tym wszystkim, którzy wchodzą tutaj, czytają to, co napiszę, komentują. Dziękuję tym 135 osobom, które obserwują mój blog. Dziękuję, że jesteście :*

Czy wytrwam kolejny rok? Mam nadzieję. Teraz powinno być z górki, prawda?

Etykiety

recenzja z biblioteki thriller kryminał sensacja e-book 9/10 8/10 zakup własny 7/10 Albatros literatura współczesna zagraniczna stosik 10/10 fantasy Amber romans z półki Prószyński i S-ka autobiografia pamiętnik recenzja filmu Stephen King biografia 9+/10 horror literatura dziecięca/młodzieżowa pożyczone 5/10 6/10 Joanne Kathleen Rowling Mira Sandra Brown świat książki 7+/10 8+/10 Media Rodzina Wyzwanie - Biblioteczne Wyzwanie - Czytam literaturę amerykańską tag Czarna Owca Książnica MUZA Tess Gerritsen film polecam 2/10 4/10 James Patterson Literatura piękna Simon Beckett Wyzwanie - KLUCZNIK Znak konkurs literatura faktu literatura współczesna polska 30-Day Book Challenge Alex Kava CT David Baldacci Deborah Harkness Erica Spindler G+J Hachette Harlan Coben Kryminalne wyzwanie Mag Marginesy Nasza Księgarnia Nicholas Sparks Prima Sine Qua Non We need YA Wydawnictwo Literackie Zysk i S-ka egzemplarz recenzencki podsumowanie miesiąca 12 posterunek 12 rund 2 3/10 5+/10 6+/10 Alex Michaelides Alloma Gilbert Andrew Gross Andrew Miller Andrzej Sapkowski Anna Piecyk Anne Frasier Annie Proulx April Henry Aramis B.A Paris Bear Grylls Bukowy Las CIL Polska Camilla Läckberg Carlos Ruiz Zafon Cathy Glass Charlaine Harris Chris Tvedt Christopher Berry-Dee Claire Cook Colin Clark Colson Whitehead Corrine Sweet Czerwony smok David Lagercrantz David Peace David Shobin Downham Jenny Dziewiąta sesja E. L. James Fabryka słów Filia Francis Durbridge Frederick Forsyth Graham Masterton Gregg Hurwitz Hanna Łącka Heather Graham Holly Black Idealne matki Ira Levin Isabel Sterling Jack Higgins Jack Ketchum Jaguar James Thompson Jeanette Winterson Jenny Blackhurst Jo Nesbø Jodi Picoult John Boyne John Green Joy Fielding Julian Barnes KROPKA Kandi Steiner Katarzyna Michalak Katherine Stone Konrad Wojciechowski Krzysztof Koziołek Laura Griffin Laura Lippman Leigh Bardugo Leslie Alan Horvitz Liebster Blog Award Lifehouse Lisa Jackson Lucky Maria Turtschaninoff Marina Anderson Meg Cabot Megan Hart Michelle Kaminsky Młody Book Nicci French Nicholas Pileggi Nicholas i Micah Sparks Oficynka Olga Rudnicka Oscar Wilde PDF Pascal Patricia Cornwell Patrick McGrath Phantom Press International Pierwsze urodziny bloga REBIS Replika Richard Castle Ross MacDonald Ryszard Sadaj Rzeczpospolita Samantha Shannon Shari Lapena Sharon Owens Skrzat Sonia Draga Tahereh Mafi Vered Morgan Vesper Virginia C. Andrews W.A.B Wayne Theodore Wil Haygood Winston Groom Wojciech Chmielarz Wydawnictwo Dolnośląskie Wydawnictwo Kobiece Wyzwanie - Klasyka Horroru Zlatan Ibrahimović allegro chcę mieć dramat informacje klasyka obca literatura erotyczna literatura obyczajowa muzyka podsumowanie serii. regały na książki romasn science fiction serial superNOWA wygrane w konkursie wyzwanie Åsa Larsson Éric-Emmanuel Schmitt Łukasz Henel