27 października 2013

Ira Levin "Dziecko Rosemary"


Ten tytuł kojarzy chyba każdy. Klasyka w swoim gatunku. Książka stara jak świat, napisana w roku 1967, a zekranizowana w 1968 r.  przez samego Romana Polańskiego. Do czytania zabrałam się z wypiekami na twarzy, liczyłam na mocną, trzymającą w napięciu książkę, której nie zapomnę przez dłuższy czas. A co dostałam? Książkę, która przeczytałam bardzo szybko, ale czy zapamiętam ją na dłużej? Wątpię. Nie mogę powiedzieć, że zawiodłam się całkowicie, ale także nie czuję się w pełni usatysfakcjonowana po przeczytaniu tejże lektury. 

Historia zaczyna się banalnie, otóż poznajemy młode małżeństwo, które wprowadza się do mieszkania w The Bramford Building, prestiżowej, mieszczańskiej kamienicy w Nowym Jorku. Jak się okazuje, jest to dom, który ma złą reputacje, działy się w nim różnie, przerażające rzeczy np: ktoś uprawiał czarną magię, mieszkały tam siostry, które zjadały małe dzieci, dziecko znalezione w piwnicy zawinięte w gazetę, mnóstwo samobójstw. Rosemary i Guya Woodhouse to nie zniechęca, wprowadzają się, urządzają, poznają nowych sąsiadów. I od tej pory wszystko się zmienia. Od momentu, gdy poznali stare małżeństwo, Minnie i Romana Castevet, mieszkające ścianę obok, wszystko się zmienia.

Historia banalna, która właśnie dzięki swojej prostej budowie, bez większych zwrotów akcji miała budzić w czytelniku gęsią skórkę. Bezustannie rosnące napięcie, świadomość, że coś się wydarzy, ale nie wiadomo co i kiedy. Czytelnik jest świadkiem różnych dziwnych zdarzeń, ale czy zdaje sobie sprawę, o co tak na prawdę chodzi? Wątpię. Z pozoru normalne małżeństwo starające się o dziecko, z pozoru normalni sąsiedzi, którzy troszczą się o nowych lokatorów. 

Szczerze mówiąc, nie wiem co myśleć o tej książce. Z początku nudna jak flaki z olejem, później się rozkręca, ale co z tego? Główna bohaterka momentami doprowadzała mnie do szału swoją naiwnością. Wszystko dookoła mówiło, nie, krzyczało, że coś jest nie w porządku. Powinna się spakować i wyjechać na drugi koniec świata. To ta nie, siedziała i pozwalała się ogłupiać... Nie było aż tylu dreszczy, na ile liczyłam.

Ira Levin
Książka napisana jest w sposób prosty, czyta się ją szybko, jest podzielona na 3 części - pierwsza jest o przeprowadzce do nowego domu, urządzaniu się. Druga - o ciąży. Trzecia o narodzinach dziecka. Zwrotów akcji jest tyle, co kot napłakał. Pierwsze 100 stron jest nudne, i mogą zniechęcić do dalszego czytania. Dalej jest już lepiej o ile zacznie się łączyć fakty. Na końcu oczywiście wszystko jest wytłumaczone co, z kim i po co, ale jeśli od początku czyta się uważnie, łączy fakty to końcówka książki nie jest takim zaskoczeniem. 
Co do samego zakończenia - słabe. Liczyłam na więcej, na większy dramat. 

Co do ekranizacji - jest zrobiona po mistrzowsku! Brawa dla pana Romana, za zrobienie filmu, który moim zdaniem był lepszy od książki. Muzyka, aktorzy, trzymanie się faktów z książki, to wszystko przełożyło się na świetny film, jak na tamte lata (1968 r.). Zdecydowanie bardziej polecam film. Momentami wieje nudą, ale przynajmniej nie aż tak, jak w książce.

6+/10

Tytuł oryginalny: Rosemary's Baby
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie: Bogdan Baran
Rok wydania: 1988
Ilość stron: 236

25 października 2013

James Thompson "Anioły śniegu"


Kittilä - gmina w Finlandii, położona w północnej części kraju, należąca do regionu Laponia. To właśnie tam przenosimy się z naszych cieplutkich łóżeczek, gdzie zazwyczaj czytamy książki. Temperatura w Kittilä właśnie dobiła do -40°C. Wychodzenie z domu w taką pogodę jest co najmniej głupotą, no ale jak wiadomo - zło nie śpi. Tym razem zło będzie bardzo brutalne. 
Detektyw Kari Vaara dostaje wiadomość o popełnionym morderstwie. Vaara to doświadczony policjant i nie jedno w życiu widział, ale to co zastaje na miejscu zbrodni jest przerażające. Młoda, piękna, czarnoskóra aktorka pochodzenia Somalijskiego ma wydłubane oczy, kawałek skóry z jej piersi jest odcięty, na brzuchu ma wyryty napis "murzyńska dziwka", od półlitrowej butelki piwa odłamano szyjkę i wbito w waginę ofiary odłamanym końcem, przekręcając i tnąc tkankę, a na koniec podcięto jej gardło. Brutalne morderstwo na tle seksualnym albo z powodu rasistowskiej nienawiści. Albo to i to. Teraz detektyw Vaara musi znaleźć kilka odpowiedzi, co jak się okaże, nie będzie takie proste. Kilka spraw z jego przeszłości, o których wolałby zapomnieć, wyjdzie na jaw. 

James Thompson, Amerykanin, który uważa się za Fina, pisze skandynawskie kryminały i jest z tego zadowolony. A czy ja czytając jego książkę byłam zadowolona? No właśnie nie bardzo. Jeśli chodzi o skandynawskie kryminały to czytałam ich o wiele za mało, żeby teraz mieć jakieś porównanie, ale wydaje mi się, że tego typu książki powinny być pisane przez ludzi, którzy całe życie mieszkają w danym skandynawskim państwie. Thompson od 12 lat mieszka w Finlandii, dokładnie w Helsinkach. I teraz moje pytanie - czy przez 12 lat można poznać mentalność, sposób myślenie danego społeczeństwa? 

"Taki kryminał napisałby Simon Beckett, gdyby mieszkał za biegunem polarnym" - taki opis widnieje na okładce. Ten, kto to napisał, powinien resztę życia spędzić w więzieniu! Porównywanie Becketta z Thompsonem jest co najmniej niewłaściwe. Są to dwaj, zupełnie różni autorzy, a ich podobieństwo zaczyna się i kończy na podobnych okładkach książek wydawanych przez wydawnictwo Amber.
James Thompson

Książka napisana w pierwszej osobie, w czasie teraźniejszym. Styl pozostawia wiele do życzenia. Nie wiem, czy jest to wina samego autora, czy tłumaczenia. Niektóre zdania są tak beznadziejnie skonstruowane, że aż oczy bolały podczas czytania. 
Pomysł na książkę fajny, sposób wykonania nie bardzo. Zakończenie także nie bardzo zrozumiałe. Właściwie nie wiem dlaczego zakończyło się to tak, jak się zakończyło. Plusem tej książki jest to, że się ją na prawdę bardzo szybko czyta. Dużo dialogów, mało opisów, czcionka duża, 35 krótkich rozdziałów. 

"Anioły śniegu" to pierwszy tom cyklu z detektywem Kari Vaara. Następne to "Łzy Lucyfera" i "Biel Helsinek". Szczerze mówiąc nie ciągnie mnie do tych książek. Może kiedyś, gdy natknę się na nie w bibliotece to przeczytam. 

Podsumowując - "Anioły śniegu" to mało ambitny, mało zaskakujący, kiepsko napisany, bądź przetłumaczony, kryminał skandynawski napisany przez Amerykanina. Mieszanka wybuchowa, z której nie może powstać nic dobrego. Zakończenie dziwne, dla mnie nie zrozumiałe. 

5/10

Tytuł oryginalny: Snow Angels
Wydawnictwo: Amber
Tłumaczenie: Maciej Nowak - Kreyer
Cykl: Kari Vaara (tom: 1)
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 333

21 października 2013

Jeanette Winterson "Nie tylko pomarańcze..."



"Nie tylko pomarańcze..." poleciła mi koleżanka. Książka nie gruba, tylko 189 stron, więc się skusiłam. Mniej więcej wiedziałam o czym ona jest, i byłam zaciekawiona. Niestety tym razem książka nie przypadła mi do gustu. Mimo, że jest to lektura, która opowiada prawdziwą historię autorki, która jest w 100% pisana przez życie, a tego rodzaju książki uwielbiam czytać, to jednak "Nie tylko pomarańcze..." nie wywarły na mnie takiego wrażenia, jakiego się spodziewałam. Właściwie nie wiem czego się spodziewałam. Chciałam po prostu dobrą książkę, a dostałam... No właśnie... Zapraszam do dalszej lektury. 

Jak już wspomniałam jest to historia młodości autorki tej książki, Jeanette Winterson. Opowiada ona o swoim dzieciństwie przy matce, która poza Bogiem i kościołom nie widziała nic innego. Matka od samego początku wmawiała Jeanette, że każde odstępstwo od normy jest dziełem szatana, cokolwiek to znaczy. Co się jednak stanie, gdy Jeanette zakocha się w Melanie, dziewczynie, która sprzedaje ryby? Co z tego wyniknie? Co na to matka Jeanette?

Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i muszę przyznać, że mało udane. Nawet powiedziałabym, że tragiczne. Książka sama w sobie jest dobra, autorka jest autentyczna, pisze bardzo fajnie, bardzo lekko, książkę czyta się na prawdę bardzo przyjemnie. ALE! Zawsze musi być jakieś 'ale'. Ta książka jest dobra, ale nie dla mnie. Mój gust, jeśli chodzi o książki jest bardzo specyficzny. Nie lubię książek, w których nie ma akcji! Musi się coś dziać, musi być dramat, płacz, krew także mile widziana. "Nie tylko pomarańcze..." to historia bardzo smutna, ale nie aż tak, żeby zrobić na mnie wrażenie.
Jeśli ktoś jest fanem tejże autorki, to ta książka jest obowiązkowa. Autobiografia Jeanette, jej początki w świecie dorosłych, jej pierwsza miłość, pierwszy seks. Jak żyło się osobom homoseksualnym w latach 80, jak na to reagowała społeczność, sąsiedzi, pastor.

Jeanette Winterson


5/10


Tytuł oryginalny: Oranges Are Not the Only Fruit
Wydawnictwo: Rebis
Tłumaczenie: Waldemar Łyś
Rok wydania: 1997
Ilość stron: 189

18 października 2013

Oscar Wilde "Portret Doriana Greya"


I nadszedł taki dzień, w którym Daria przeczytała książkę, która klasykiem jest i to nie podlega wątpliwości. Co mnie podkusiło, żeby sięgnąć po taką literaturę? Koleżanka opowiedziała mi troszeczkę o co chodzi w tej książce i przyznam, że mnie zaintrygowała. Na co dzień, jak widać, nie czytam tego typu lektur, ale "Portret Doriana Greya" zainteresował mnie od samego początku. Czy książka słusznie uznawana jest za klasyk? Zdecydowanie tak! Czy mi książka podobała się aż tak, bym mogła z czystym sumieniem polecić ją tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności zapoznania się z tym dziełem? Zdecydowanie TAK! 

Fabuła książki jest bardzo prosta. Otóż tytułowy Dorian to niesamowicie przystojny, młody człowiek, który dopiero co wkracza w dorosłe życie. Londyński malarz, Basil Hallward, jest nim oczarowany. Koniecznie chce namalować jego portret. Oczywiście pan Grey się zgadza, Basil jest szczęśliwy i jak najszybciej bierze się do pracy. Gdy malarz kończy swoje dzieło, do Doriana dociera myśl, że jego twarz na portrecie zawsze będzie młoda, piękna, nieśmiertelna. A on? Zestarzeje się. Ta myśl go dobija. W przypływie emocji wypowiada kilka słów, które zmienią całe jego życie... Od tej pory Dorian Grey się nie starzeje, a portret... Zapraszam do lektury :)

Nie spodziewałam się, że książka, która została napisana w roku 1891 spodoba mi się tak bardzo. Najbardziej obawiałam się języka. W dzisiejszych czasach książki pisane są w sposób prosty, słownictwo mam wrażenie, że czasami jest ograniczone. W przypadku książki pana Oscara jest zupełnie inaczej. Anglia, XIX w - język zupełnie inny. Piękniejszy. Dostojniejszy. Mi, jako że z tak pisanymi książkami mam do czynienie raz na 5 lat (to się nie ma co chwalić, Daruniu), to "Portret Doriana Greya" czytało mi się ciężko. To absolutnie nie jest wina książki, tylko moja. To dlatego, że na co dzień ogłupiam się książkami mało ambitnymi, w których język pozostawia wiele do życzenia. Ciężko mi było się przestawić. Na szczęście od połowy książki było już zdecydowanie lepiej. Jeśli zaś chodzi o fabułę... Wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, genialna i mogła bym tak wymieniać przymiotniki, ale nie o to tutaj chodzi. Cała ta historia jest tak stworzona, że po przeczytaniu książki siedziałam, gapiłam się w okładkę, która swoją drogą jest przepiękna, ale o tym zaraz. Siedziałam i zastanawiałam się jak odnieść to, co przed chwilą przeczytałam, do dzisiejszych czasów. Znalazłam kilka, nawet nie głupich przykładów, o których tutaj nie napiszę. Chcę, żeby każdy z was po przeczytaniu zastanowił się nad tym. Sam. 


Jak już wspomniałam - okładka. Ogólnie cała oprawa tej książki jest nieziemska! Na zdjęciach  może tak tego nie widać, ale uwierzcie mi, że robi to wrażenie. Wydawnictwo CIL Polska odwaliło kawał dobrej roboty. Brawo. 


W 2009 r została nakręcona ekranizacja tej że książki. W rolę Doriana wcielił się Ben Barnes, którego kojarzyć możecie z roli księcia Kaspiana w kinowej adaptacji powieści C.S. Lewisa Opowieści z Narnii.
Film a książka... Zupełnie co innego. Przede wszystkim film nie trzymał się faktów. Było ogromnie dużo rzeczy zmienionych, dodanych czy wyciętych całkowicie. Nie podobało mi się to, bo moim zdaniem książka to gotowy scenariusz. Nie było potrzeby zmieniać jej aż tak, by zrobić dobrą ekranizację Jak widać reżysera, w tym przypadku pana Oliver Parker, poniosła fantazja. Po drugie - główny bohater...  Ben Barnes mi po prostu nie pasował. W książce był blondynem, w filmie brunetem... Idealny, oczywiście to tylko moje skromne zdanie, byłby Hayden Christensen. No ale ok, nie będę się czepiać, aż tak. Po trzecie - seks! Ja rozumiem, że nazwisko Grey do czegoś zobowiązuje, no ale bez przesady. Z filmu wyszedł tani erotyk. Szkoda. Zawiodłam się. Książka klasyk, film niżówka totalna.  

Od lewej: filmowy lord Henry Wotton oraz Dorian Grey.

9+/10


Tytuł oryginalny: The Picture of Dorian Gray
Wydawnictwo: CIL Polska 
Tłumaczenie: Tadeusz Jaroszyński
Rok wydania: 2000
Ilość stron: 255

17 października 2013

Camilla Läckberg "Zamieć śnieżna i woń migdałów"



Młody policjant, Martin, na tydzień przed świętami jedzie na wyspę Valön, położonej w sąsiedztwie z wyspą Fjällbacki, by poznać rodzinę swojej dziewczyny. Podczas kolacji dochodzi do tragedii - najstarszy z rodziny Liljecronas - Ruben, dostaje jakiegoś ataku i umiera. Martin od razu orientuje się, że starszy mężczyzna właśnie został otruty. Zabawa zaczyna się wtedy, gdy wychodzi na jaw, że każdy z członków  rodziny mógł zabić. Dlaczego? Oczywiście dla pieniędzy. Wyjazd z wyspy jest niemożliwy, bo właśnie rozpętała się największa burza w stuleciu. 

Jest to moje pierwsze spotkanie z panią Läckberg i muszę przyznać, że niezbyt udane. Dlaczego? Otóż dlatego, że "Zamieć śnieżna i woń migdałów" to nie książka, a opowiadanie, na dodatek kiepskie. Wiem, że już gdzieś kiedyś czytałam/oglądałam coś, co fabułą przypominało tę historię. Malutka wyspa, ludzie uwięzieni w domu, trup, każdy ma motyw, by zabić... Nic nowego. To już było, a ja nie lubię czytać podobnych historii kilka razy. 

Najbardziej co mnie zaskoczyło, to cena tej książki. 29,99! Czysty absurd! Dać 30 zł za książkę, która ma niecałe 150 stron? Fakt, że jest w twardej okładce i ogólna oprawa jest ładna dla oka, no ale bez przesady. Ja na szczęście mam tę książkę z biblioteki, ale szczerze współczuje tym, którzy kupili tę książkę za absurdalne 30 zł.

Oczywiście nie zrażam się do tej autorki. Zdecydowanie mam ochotę na inne jej książki. Po prostu źle trafiłam za pierwszym razem. Zdarza się :) 

4/10


Tytuł oryginalny: Snöstorm och mandeldoft
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tłumaczenie: Inga Sawicka
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 143

15 października 2013

Anna Piecyk "Matnia"



Jest rok 1972, poznajemy malutką Grażynę i niewiele starszego Ryszarda, rodzeństwo. Rok 2012, poznajemy Filipa, maturzystę. Jedyne co ich łączy to... Alkohol. W przypadku Rysia i Grażynki to matka jest problemem, w przypadku Filipa pije i matka i ojciec. Poznajemy także Tadeusza, Agatę i Alicję, ale są to bohaterowie drugoplanowi, którzy są ważni, ale nie najważniejsi. Jesteśmy świadkami walki małych dzieci z problemem alkoholizmu. Jak mały Rysio musi opiekować się młodszą siostrą, gdy matka nie wraca do domu przez kilka dni. Następnie wkraczamy w świat, można powiedzieć obecny i obserwujemy, jak radzi sobie Filip, który za wszelką cenę chce mieć normalny dom. Jak te dwie historie się skończą? Będzie tragedia, śmierć, będą łzy i pożegnania. 

Dlaczego zdecydowałam się na taką książkę? Popatrzcie na okładkę. Jest świetna. Nawet nie przeczytałam opisu z tyłu książki, od razu ją przygarnęłam. Czy był to dobry wybór? Zapraszam do dalszego czytania.

Anna Piecyk to mało znana autorka, ma na swoim koncie tylko dwie książki: "Pustka", debiutancka powieść i właśnie "Matnia". Jako, że książek, które dotykają ten jeden, jedyny problem - alkoholizm - jest dużo, to trudno napisać coś, co przyciągnie uwagę czytelnika, coś co wciągnie, a jednocześnie pokaże problem z tą chorobą od tzw. podszewki. W "Matni" nie ma niczego nowego na temat tej choroby, nie dowiemy się jak w cudowny sposób można się z tego wyleczyć. Pani Anna bardziej skupia się na tych osobach, które cierpią najbardziej, czyli rodziny alkoholików.

Anna Piecyk
Styl pisania pani Anny bardzo przypadł mi do gustu. Lekki a za razem dobitny. Jak trzeba to przeklnie. Książka ma tylko 181 stron, czyta się ją w ekspresowym tempie, jest to dosłownie książka na jedno posiedzenie z herbatą. 

Książka warta polecenia. Mimo, że nie odkrywamy w niej nic nowego, czego do tej pory byśmy nie wiedzieli na temat alkoholizmu, to problemy bohaterów, ich historie i zakończenie są warte sięgnięcia po tę książkę. 

8/10


Wydawnictwo: Oficynka
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 181

13 października 2013

Joy Fielding "Patrz, jak Jane ucieka"



Wyszła z domu po mleko i jajka i nagle zapomniała kim jest. Stoi na skrzyżowaniu dwóch ulic i zastanawia się, co do jasnej cholery się dzieje. A gdyby tego było mało, ma na sobie zakrwawioną sukienkę i prawie dziesięć tysięcy dolarów w kieszeni. Przerażona szuka pomocy, zgłasza się na policję, tam odsyłają ją do szpitala. Po kilku badaniach lekarz stwierdza, że pacjentka cierpi na amnezję histeryczną, jest to rodzaj samoobrony. Polega na stracie pamięci dotyczącej pewnego okresu życia, okresu zazwyczaj związanego z ogromnym strachem, gniewem lub głębokim wstydem i upokorzeniem. Gdy już wiadomo co dolega Jane, w szpitalu zjawia się jej mąż, Michael, szanowany lekarz. Długa droga przed Jane, by przypomnieć sobie kim jest, i dlaczego stało się to, co się stało. Mąż zabiera ją do domu, opiekuje się nią, zatrudnił nawet pomoc domową - Paulę. Niby wszystko jest dobrze, każdy się o nią troszczy, ale... Jej mąż ma jaki sekret. O czymś jej nie mówi. A gdy już mów, okazuje się to kłamstwem. W co on gra? Co ukrywa? Co Jane zrobi by dowiedzieć się prawdy? Czy prawda może być, aż tak okrutna? 

Powiem szczerze, że po przeczytaniu tej książki jestem fanką pani Joy. Nie był to przypadek, że natknęłam się na jej książkę w bibliotece, co to, to nie. Gdzieś, nie pamiętam już gdzie, przeczytałam recenzje którejś z książek tej autorki, i osoba która tę recenzję napisała, wychwalała tą że autorkę pod niebiosa, że się tak wyrażę. Tak więc zapisałam sobie nazwisko tej pani, poszłam do biblioteki i tak oto znalazłam "Patrz, jak Jane ucieka" Był to strzał w dziesiątkę! Liczyłam na lekką książkę, a dostałam coś co mnie po prostu zmroziło. Mimo, że początek książki nie zachęca, mi było ciężko przebrnąć przez pierwsze 15 stron (a to tylko dlatego, że nie rozumiałam o co chodzi!), to reszta wciąga tak, że nawet się nie obejrzałam, a już byłam pod koniec książki. 

Joy Fielding

Bohaterowie wykreowani w taki sposób, że miałam wrażenie, że znam ich osobiście. Zwłaszcza Jane. Jej problemy w jakiś dziwny sposób stawały mi się bliskie, chciałam jej pomóc, wykrzyczeć jej, że jej mąż nie jest taki idealny jak myśli. Michael... Bydle i tyle mam na ten temat do powiedzenia. Najfajniejsza postać z książki? Zdecydowanie Fred Cobb, ojciec sąsiadki Jane. Dlaczego on? Stary, zabawny człowiek, który przypomina mi mojego dziadka :) 

Osoby, które zaglądają na mojego bloga dość często, wiedzą, że krzywda dzieci i zwierząt mnie porusza. Mogę czytać o psychopatycznych mordercach, o kanibalach, o różnych innych dziwnych człekach, ale gdy chodzi o małe dzieci i zwierzęta... Wymiękam. "Patrz, jak Jane ucieka" to książka bardzo podobna do książki Jacka Ketchuma "Jedyne dziecko". Tematyka ta sama, więc jak ktoś lubi tego typu książki to... Po prostu polecam. 

Tematyka ciężka, to fakt, ale wychodzę z założenia, że książka musi coś przekazywać. Musi mieć jakieś przesłanie. Jakie jest to przesłanie w przypadku książki Joy Fielding? W życiu wam tego nie powiem, bo mam nadzieję, że to skłoni was by sięgnąć po tę lekturę. 376 stron porządnej, wciągającej, szokującej książki, od której nie da się oderwać, po prostu nie da! 


9/10

Tytuł oryginalny: See Jane Run
Wydawnictwo: Książnica
Tłumaczenie: Krystyna Sroka-Miller
Rok wydania: 2002
Ilość stron: 376 

12 października 2013

Dla każdego mola książkowego...



Fikuśne, kolorowe, niecodzienne, inne, idealne... Cuda po prostu. 
A gdy już wygram w tego totolotka, to zainwestuję w takie coś:



I będę siedzieć cały dzień i na to patrzeć...

11 października 2013

Patrick McGrath "Groteska"

Rok 1949. Państwo Coal, sir Hugo oraz jego żona Harriet, właśnie przyjęli do pracy Fledge`a oraz jego żonę Doris. On, jako kamerdyner, ona jako kucharka i sprzątaczka. Od samego początku relacje między nowym kamerdynerem a jego panem są napięte. Ukradkowe, nie miłe spojrzenia. Ciche wyśmiewanie. W powietrzu wisi jakaś groza... Coś się wydarzy...
I nie musimy długo czekać na tragedię. Znika osoba bliska rodziny Coal. Sir Hugo ma swoje przypuszczenia, ale jak się okaże, nie będą one nawet w połowie tak straszne, jak myślał. Nowy kamerdyner zmieni jego życie w piekło. Dosłownie.

Patrick McGrath - brytyjski pisarz i scenarzysta filmowy. Na swoim koncie ma dziewięć powieści, z czego trzy zekranizowano (w tym 'Groteskę'). Jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, i muszę przyznać, że mam mieszane uczucia. Niby książka fajna, wciągająca, z niebanalną fabułą, a jednak czegoś mi zabrakło.

Książka jest napisana z perspektywy Hugo Coal`a, który opowiada historię, tego, jak został uwięziony w własnym ciele. 'Nieszczęśliwy' wypadek, który przykuł go do wózka, który odebrał mu wszystko, dzięki czemu człowiek jest człowiekiem. Teraz wegetuje i ma dużo czasy na rozmyślanie o przeszłości, o tym jak do tego wszystkiego doszło.

Jak już wspomniałam, książka wciąga. Jest napisana bardzo prostym językiem, rozdziały nie są długie, a cała książka liczy sobie 193 strony. Malutko, książeczka na jeden wieczór. Przez całą książkę czeka się na rozwiązanie jeden, podstawowej zagadki - dlaczego i jak sir Hugo wylądował na wózku?

"Groteska" to książka lekka, przyjemna, nie wymagająca od czytelnika większego myślenia. Napis z okładki "Współczesna opowieść grozy" troszeczkę mija się z prawdą, bo po pierwsze ani to współczesne, a grozy jest tyle, że zmieściłoby się to na łyżeczce od herbaty. Troszeczkę dramatu jest, owszem, ale nie aż tyle, na ile wygląda okładka i opis z tyłu książki.

Czy polecam? Szczerze to nie, bo wiem, że jest milion innych, lepszych książek.

6/10



Tytuł oryginalny: The Grotesque
Wydawnictwo: C&T
Tłumaczenie: Iwona Chamska
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 193 

07 października 2013

Graham Masterton "Czarny anioł"

San Francisco, rok 1988. Jest lekko po 21:00. Rodzina Berrych szykuje się do pójścia spać. Dzień jak co dzień, wieczór jak każdy inny, aż nagle ktoś wywarza drzwi, wchodzi do środka i zmienia życie całej rodziny w piekło. Najpierw każe pani Berry przybić dłoń męża do podłogi gwoździem używanym do przybijania podkładów kolejowych. Następnie pan Berry musi zrobić dokładnie to samo swojej żonie. Ale to za mało. Muszą być przybici do podłogi obiema rękami, więc morderca, wariat, sadysta, szatan, nazywajcie go jak chcecie, przybija drugą dłoń pani Berry oraz drugą dłoń pana Berry. Mało okropne? To jedziemy dalej... Dłonie są unieruchomione, ale co z nogami? Robi z nimi dokładnie to samo co z dłońmi. Przybija do podłogi. Co dalej? Gwałt na pani Berry na oczach jej męża. Nie można się bronić. Tylko cud może uratować tę rodzinę. Myślicie, że to koniec? Nic z tych rzeczy. Państwo Berry mają dwójkę, małych dzieci, o których morderca doskonale wie. Gdy rodzice nie mogą się ruszyć, ten idzie na górę, do ich pokoju, zabiera je na dół i... Przybija je do ściany! Tak po prostu. Gdy już wiszą... Polewa je benzyną i podpala... Płoną. Z niezrozumiałych powodów nagle zaczyna ich gasić kocem... Chłopiec i dziewczynka wiszą, żyją. I nagle... On wychodzi. Po prostu wychodzi. Zostawia całą rodzinę na pewną śmierć...

Opisałam wam mniej więcej cały pierwszy rozdział bez zakończenia. Książka zapowiadała się fantastycznie, a jednak pozostał niedosyt. Oczekiwałam książki, która zmrozi mi krew w żyłach, przy czytaniu której będę miała gęsią skórkę, a po wyjściu wieczornym z psem, gdy jest ciemno, będę bała się każdego, jednego dziwnego hałasu. "Czarny anioł" to książka dobra, ale nie tak straszna, jak bym sobie życzyła.

Gdzieś w mieście jest niebezpieczny demon - bestia z nieposkromionym apetytem na ludzkie dusze i ciała. Szatan z mgły, jak został nazwany przez lokalne media. Nosi czarną maskę przypominającą ogromnego chrząszcza z oczami i rogami. Zabija całe rodziny, i to w tak brutalny sposób, że nawet najtwardsi gliniarze wymiękają. Morderca nie działa według żadnego schematu. Każda zbrodnia jest inna, ale detektywi są przekonani, że każde morderstwo to sprawka tego samego człowieka. Najnowsze morderstwo, właśnie rodziny Berrych zmusza szefa policji, Dana Burroughsa do działania. Ludzie są przerażeni, burmistrz naciska. Trzeba działać, i to szybko. Dan przekazuje sprawę Larry'emu Foggia. Od samego początku Larry jest przekonany, że w tej sprawie jest o wiele więcej, niż widać to na pierwszy rzut oka. Pomału zaczyna dochodzić do wniosku, że sprawa ma związek z okultyzmem. Szatan z mgły być może jest powiązany z grupą Czarnego Bractwa, która czci Beliala, upadłego anioła. Nic, co Larry odkrył do tej pory nie jest logiczne. Wszystko wydaje się być mało śmiesznym żartem. W akcie desperacji prosi o pomoc Willa Frasera, medium.

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Dawno, dawno temu przeczytałam "Czerwoną maskę" i byłam zachwycona! Tak dobrego horroru się nie spodziewałam. Do dzisiaj pamiętam, o co w tej książce chodziło, pamiętam, że się bałam i to strasznie. Później trafiłam na "Traume" i po dziś dzień zastanawiam się, jakim cudem udało mi się doczytać tę książkę do końca...

Z książkami Mastertona jest tak, że jedne są świetne, a drugie to dno i 100 m mułu. "Czarny anioł" nie zalicza się ani do tego, ani do tego. Nie jest to książka, która jest wybitnie dobra, która zapadnie mi w pamięci, no i która mnie w jakiś sposób przestraszyła. Ale nie jest też tak, że się przy niej nudziłam, którą czytałam na siłę.
Graham Masterton

Akcja toczy się płynnie, język jest bardzo prosty, fabuła wciągająca od samego początku. Cała książka składa się z dziewięciu rozdziałów. Bohaterowie są wykreowani w sposób fajny, są ciekawi, niektórzy może nawet za bardzo, co jest intrygujące. Czuć, że mają jakieś tajemnice.

Jedyne co mnie w tej książce przeraziło, ale nie w taki sposób w jaki powinno, to brak emocji u bohaterów. W momencie, gdy główny bohater traci osobę mu bardzo bliską, on... Po prostu nic. Zero łez, zero jakiegoś żalu, rozpamiętywania, wściekłości... Bardzo mnie to drażniło, no ale cóż mogę poradzić.

Podsumowując - jeśli macie ochotę na książkę dziwną, a jednocześnie fajną to "Czarny anioł" się do tego nadaje. Okultyzm, brutalne morderstwa, niekonwencjonalne dochodzenie prowadzone przez Larry`ego.




7/10

Tytuł oryginalny: Black Angel
Typ: E-book

06 października 2013

J. K. Rowling "Harry Potter i Książę Półkrwi"

Draco Malfoy musi zabić profesora Dumbledore`a. Takie zadanie dostał od samego Lorda Voldemorta. W związku z tym, przez całą szóstą klasę jest nieobecny, cały wolny czas spędza w pokoju życzeń. Co tam robi? Ministerstwo Magii ma nowego ministra, który na szczęście jest bardziej ogarnięty od swojego poprzednika, Korneliusza Knota. Nowym nauczycielem od obrony przed czarną magią jest... Severus Snape, a eliksirów nauczać będzie dawny nauczyciel, przyjaciel Dumbledore`a, Horacy Slughorn. Wszystko byłoby w miarę w porządku, gdyby nie fakt, że Harry w tym roku jest najlepszy z eliksirów, co zadziwia wszystkich, tylko nie Slughorna, który twierdzi, że Harry odziedziczył talent do robienia eliksirów po zmarłej matce. Jakim cudem Harry jest najlepszy w klasie, skoro przez ostatnie pięć lat ledwo dawał sobie radę? Ano jest to zasługa bardzo starego podręcznika, który jak się okazuje, należał kiedyś do Księcia Półkrwi.

Szósta część, na szczęście nie ostatnia, przygód, już nie takiego małego czarodzieja, Harrego Pottera. Już od pierwszych stron jesteśmy wciągani w intrygi, tych, którym ufać nie powinniśmy. Czarny Pan się czai, i jest gotowy zaatakować. Co się jednak stanie, gdy zamiast najniebezpieczniejszego z czarodziejów, dostaniemy mizernego, przestraszonego Draco Malfoya? Czy będzie w stanie wykonać zadanie?
Ważną częścią tego tomu są informacje o Lordzie Voldemorcie. Harry podczas tzw. prywatnych lekcji u Dumbledore`a, za pomocą wspomnień innych i samego profesora, poznaje wczesne dzieciństwo swojego największego wroga, jego pobyt w szkole Hogwart, oraz momenty jego późniejszej kariery. Jak się okazuje, te informacje są niewiarygodnie ważne, by zebrać horkruksy, czyli przedmioty, w których ukryta jest cząstka duszy. Wiadomo, że tych horkruksów jest 6, a schowane mogą być wszędzie.

„Każdy z nas wierzy, że to co ma do powiedzenia, jest o wiele ważniejsze od tego, co mógłby powiedzieć drugi.” 

Niesamowity klimat. Tajemnice, zagadki, szukanie odpowiedzi, a w to wszystko wplątana... miłość. Tak, właśnie miłość. W tej części, w końcu(!) Harry się zakocha. Hermiona się zakocha. Wszyscy się zakochają. Dużo miłości, ale jeszcze więcej cierpienia, ponieważ ktoś znowu umrze. Znowu ktoś bliski Harremu.
W końcu wszystko wyjdzie na jaw, i Snape pokaże swoją prawdziwą twarz.

To, że Harrego czyta się lekko i przyjemnie pisać nie muszę, bo jest to fakt oczywisty. Prawie 700 stron przeczytane w dwa wieczory mówi samo za siebie. Akcja tak wciąga, że aż przykro odłożyć książkę i iść spać. Rosnące napięcie. Ciekawość kto, z kim i dlaczego?
Joanne Kathleen Rowling

„Ale w końcu zrozumiał co Dumbledore próbuje mu powiedzieć. Chodziło o różnicę między daniem się zaciągnąć na arenę, by stoczyć na niej śmiertelny bój, a wkroczeniem na arenę z podniesioną głową. Niektórzy być może powiedzieliby, że to niezbyt wielka różnica, ale Dumbledore wiedział, a teraz wiem i ja – pomyślał Harry z nagłym poczuciem dumy – i wiedzieli to moi rodzice, że to największa różnica pod słońcem.”



Gorąco polecam!
Jeżeli do tej pory nie zachęciłam was do tej serii to trudno. Wiedzcie tylko tyle, że tracicie bardzo dużo.


10/10


Tytuł oryginalny: Harry Potter and the Half-Blood Prince
Cykle: Harry Potter (tom: 6)
Wydawnictwo: Media Rodzina
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 696

05 października 2013

Mini 30 Day Book Challenge

 Nagnę zasady, i zamiast przez miesiąc dodawać post w tej tematyce, zrobię jeden wielki wpis. Uważam, że tak jest przejrzyściej, prościej i lepiej się to będzie czytać.


1. Najlepsza książka, którą przeczytałam zeszłego roku - Stephen King "Dolores Claiborne"
2. Książka, którą przeczytałam więcej niż trzy razy - Nie ma takiej. Nie lubię czytać książek kilka razy. Pewnie kiedyś się to zmieni, ale póki co zostanę przy czytaniu książek tylko raz :)
3. Moja ulubiona seria - Oczywiście Harry Potter :)
4. Ulubiona książka z ulubionej serii - "Harry Potter i Książę Półkrwi"
5. Książka, która sprawia, że czujesz się szczęśliwa - Ciężko powiedzieć... Chyba nie ma takiej książki, która sprawia, że jestem szczęśliwa. Przynajmniej jeszcze na taką nie trafiłam :)
6. Książka, która sprawia, że jesteś smutna - "Zielona Mila" S. Kinga
7. Książka, która cię rozśmiesza - "Forrest Gump".
8. Najbardziej przereklamowana książka- "Pięćdziesiąt twarzy Greya" i jej kontynuacje. Porażka.
9. Książka, której sądziłam, że nie polubię a jednak polubiłam - "Harry Potter". Dziwne, ale wzbraniałam się przed przeczytaniem tych książek z całych sił. Sądziłam, że są głupie i bez sensu... Czarodzieje... No głupota. A jednak pokochałam tą serię :)
10. Książka, która przypomina ci o domu - Nie ma takiej.
11. Książka, której nienawidzisz - patrz punk 8 :)
12. Książka, którą kochasz i nienawidzisz jednocześnie - "Jedyne dziecko" Jack Ketchum. Kocham za te emocje, które we mnie wywołała. Jeszcze przy żadnej książce się tak nie wkurzałam. Nienawidzę za całą historię. Za to, że jest oparta na faktach. Polecam tą książkę.
13. Ulubiony autor - Stephen King <3
14. Książka, która została źle zekranizowana - Nie przychodzi mi do głowy teraz żaden tytuł.
15. Ulubiony męski charakter - Forrest Gump. Geniusz!
16. Ulubiony damski charakter - Nie ma.
17. Ulubiony cytat - „Nawet dziwna miłość jest lepsza od braku miłości.”
18. Książka, która Cię rozczarowała - Stephen King "Komórka" Motyw zombi jakoś mnie nie przekonuje :)
19. Ulubiona książka, którą zekranizowano - "Zielona mila"
20. Ulubiony romans - Wszystkie od Sandry Brown.
21. Pierwsza książka, którą pamiętasz, że czytałaś - Paulo Coelho "Zahir"
22. Książka, która sprawia, że płaczesz - Jest ich dużo. Często się wzruszam.
23. Książka, którą od dawna chcesz przeczytać - "Delirium" L. Oliver
24. Książka, którą chciałabym by przeczytali inni - Wolny kraj (podobno), więc czytajcie co chcecie. :)
25. Charakter, z którym masz najwięcej wspólnego - Nie mam pojęcia. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
26. Książka, która zmieniła twoje zdanie na jakiś temat - "Jedyne dziecko". Pedofilów powinno się... Niszczyć.
27. Najbardziej zaskakujące zakończenie - Każde zakończenie jest zaskakujące :D
28. Ulubiony tytuł książki - Za nic w świecie nie zdecyduję się na jeden tytuł, za dużo tego :)
29. Książka, którą wszyscy nienawidzą, a ty lubisz - Nie ma takiej, jak na razie :)
30. Ulubiona książka wszech czasów - Gdy będę leżeć na łożu śmierci, zadajcie mi te pytanie...

02 października 2013

E. L. James - Pięćdziesiąt twarzy Greya

Autor: E. L. James
Tytuł: Pięćdziesiąt twarzy Greya
Tytuł oryginalny: Fifty Shades of Grey
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: Literatura współczesna zagraniczna
Cykle: Pięćdziesiąt odcieni (tom: 1)
Typ: E-book
Moja ocena: 2/10



Od razu napiszę, że będą spoilery. Więc jeśli jeszcze nie czytałaś/eś tej książki, a masz zamiar - nie czytaj tej recenzji. Ja się nie pogniewam :)


Wejściówka do piekła już mi się drukuje. Jeśli to prawda, że "ciekawość to pierwszy stopień do piekła" to mam zagwarantowane miejsce w loży dla VIP-ów. Pewnie się zastanawiacie dlaczego to sobie zrobiłam i przeczytałam tę "książkę". Otóż dlatego, żeby wiedzieć, co krytykuję. Przy każdej jednej okazji wzbraniałam się rękoma i nogami, ale powiedziałam sobie - nie mogę besztać z błotem czegoś, czego nie znam. Jest to po prostu nie fair wobec autorki i po części nie fair wobec samej siebie. Staram się najpierw coś poznać, później oceniać. I w taki właśnie sposób zabrałam się za czytanie tej oto, jak że niewiarygodnie popularnej ostatnimi czasy książki. I jak się czuję po przeczytaniu? Jak wrażenia?

Fabuła jest bardzo prosta. Mamy młodą Anastasie Steele, niedoświadczoną, skrytą w sobie dziewczynę i Christiana Greya, który jest niewiarygodnie przystojny, niewiarygodnie bogaty i jak się okazuje, niewiarygodnie popieprzony. A później tylko... SEKS! Dużo seksu. Więcej seksu. Sam seks.

Podzielę moją recenzję na plusy i minusy tego 'dzieła'.

PLUSY:
1. .............................................................
2. .............................................................
3. .............................................................
4. .............................................................
5. Ok, dobra, znalazłam jeden! Imię Christian. Mi, jako fance wrestlingu, miło się to imię kojarzy.
6. .............................................................
7. .............................................................
8. Szybko się tę książkę czyta. Całe szczęście!
9. Zakończenie! Panna Steele zmądrzała, i zostawiła pana Greya. Brawo Ana!


MINUSY:
1. Język. Prosty. Moim zdaniem za prosty. I teraz nie wiem czy tak już było w oryginale, czy to tłumaczenie wyszło tak kiepsko. Dialogi... Czasami miałam wrażenie, że czytam rozmowę dwóch niedorozwiniętych osób.
2. Zero akcji. Tylko seks. Seks. I seks. Liczyłam na odrobinę, na prawdę niewielką ilość akcji, która nie byłaby związana z seksem. Zawiodłam się, a to ci niespodzianka...
3. "O święty Barnabo" - zostawię to bez komentarza, bo nawet nie wiem jakich słów użyć, by określi to, co o tym myślę.
4. Główni bohaterowie - Anastasia Steele i Christian Grey. Ona, cicha, szara myszka, która oddaje swoje dziewictwo ledwo poznanemu facetowi, pozwala się bić, wiązać, pozwala się upokarzać i jeszcze jej się to podoba i prosi o więcej! Litości! On, niewyżyty zboczeniec. Traktuje kobiety jak przedmiot, są mu potrzebne tylko po to, by zaspokajać jego chore zachcianki.
5. Zabawa w Pana i Uległą. Nie każcie mi tłumaczyć, o co w tym chodzi, bo aż mnie mdli na samą myśl.

Teraz tak z innej beczki. Gdy przeczytałam, że w ekranizacji nie zagra Matt Bomer, tylko jakiś blondyn z brodą byłam zła. Jednak po przeczytaniu książki jestem przeszczęśliwa, że nie będzie tam Matta. Nie zniosłabym tego, że on, świetny aktor, moim skromnym zdaniem jeden z najprzystojniejszych mężczyzn jaki ten smutny świat widział, musi wcielić się w postać tak bardzo nie fajną. Kto zagra rolę Any jest mi totalnie obojętne. Film oczywiście obejrzę, ale czy na trzeźwo... Zobaczymy.

„...chodzi o kontrole Anastasio. Jak bardzo byś się czuła bezradna, gdybyś była związana i nie mogła mówić? Jakim zaufaniem musiałabyś mnie darzyć, wiedząc, że mam nad Tobą taką władzę? Że zamiast Twoich słów muszę słuchać Twego ciała i Twoich reakcji? Dzięki temu jesteś ode mnie uzależniona, a ja mam nad Tobą kontrole...”

Książka słaba jak barszcz, ale faktem jest to, że na całym świecie robi furorę, sprzedaje się jak ciepłe bułeczki, ośmielę się nawet stwierdzić, że za niedługo, o ile już tak nie jest, ta książka będzie pozycją obowiązkową dla każdej kobiety.. Nie rozumiem dlaczego tak się dzieje, ale przyznać trzeba, że pani James narobiła szumu, który nie cichnie. Seks się sprzedaje, ale nie wiedziałam, że w takich ilościach.

Zakończenie książki. Czekałam na to 670 stron! Ana w końcu zmądrzała i odeszła. Brawo.
Czy sięgnę po drugą część, czas pokaże.

Podsumowując - kobiecie myślącej, szanującej siebie i swoje ciało, ta książka się nie spodoba. Mi się nie spodobała, ba, wręcz mnie obrzydzała momentami. Nie jest tak, że nie lubię czytać erotyków. Lubię, i ostatnio coraz częściej po nie sięgam. Przed przeczytaniem "Trzy oblicza pożądania" byłam do tego gatunku nastawiona dość sceptycznie, ale książka mi się podobała, więc dałam szansę innym książkom i przeczytałam "Mistrza", którego również wam polecam. Co różni te dwie książki od dzieła pani James? Tam nie chodzi tylko o seks. Lubię gdy jest jakaś akcja, trochę dramatu, trochę humoru.

01 października 2013

J. K. Rowling - Harry Potter i Zakon Feniksa

Autor: J. K. Rowling
Tytuł: Harry Potter i Zakon Feniksa
Tytuł oryginalny: Harry Potter and the Order of the Phoenix
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: Fantasy
Cykle: Harry Potter (tom: 5)
Wydawnictwo: Media Rodzina
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski
Rok wydania: 2004
Ilość stron: 955
Moja ocena: 9/10






„Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie.”

Piąta część, piąty rok szkolny w Hogwarcie, ciąg dalszy walki dobra ze złem. Tym razem Harry dowiaduje się o istnieniu Zakonu Feniksa, który ma za zadanie walczyć z Voldemortem i jego zwolennikami. A jak wiadomo Potter jest na samym szczycie listy życzeń Czarnego Pana, więc wszyscy członkowie Zakonu starają się go chronić. Podczas wakacji Harry użył zaklęcia, by uchronić się przez dementorem, w obecności mugola, a jak wiadomo (albo i nie) jest to zakazane, więc Ministerstwo Magii zaprasza pana Pottera na przesłuchanie. Wszystko na szczęście dobrze się kończy. W sprawy Hogwartu miesza się Ministerstwo Magii, przez co kłopotów jest od groma. O ile w poprzedniej części mieliśmy wredną, samolubną, nie do zniesienia panią dziennikarz, Rite Skeeter, tak w tej mamy jeszcze gorszą, jeszcze bardziej wredną i mściwą panią Dolores Umbridge, nową nauczycielkę obrony przed czarną magią, której jedynym zadaniem (przynajmniej ja to tak odczułam) jest zrobienie piekło na ziemi wszystkim uczniom. Dziwne sny, które nawiedzają Harrego. Co to wszystko znaczy? Dlaczego Dumbledore nie zwraca na niego uwagi? Czy założona przez Harrego i jego przyjaciół Gwardia Dumbledore`a, po to aby każdy mógł nauczyć się, jak bronić się przed siłami zła, przetrwa? A Potter jak to Potter próbuje zgrywać bohatera, przez co zginie jedyna osoba, na której mu na prawdę zależy.

Ta część jest bardziej mroczna, bardziej brutalna. Nie wszystko zakończy się dobrze. Ktoś umrze. Szkoda, że padło akurat na niego, no ale rozumiem. Musi być trochę dramatu... Nie, nie napiszę kto umarł :) Zainteresowanych zapraszam do lektury.

„Umysł nie jest książką, którą można otworzyć i przeczytać w wolnym czasie.”

Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten dzień i będę lekko zawiedziona Potterem. Tylko lekko, leciuteńko. Ogólnie cała historia ma sens, jest ciekawa, wciągająca... Ale czegoś mi brakowało. Chociaż nie, czegoś było za dużo. Jak zauważyliście książka ma 955 stron, jest to najgrubsza książka jaką kiedykolwiek przeczytałam. Nie, nie jest tak, że nie lubię ogromnych książek. Uwielbiam takie. Tylko, że z tą częścią było tak, że niektóre wątki poruszane przez panią Rowling były nie potrzebne. Momentami książka mnie po prostu nudziła, i były takie momenty przez które nie mogłam przejść. Wracałam do nich kilkakrotnie. O ile "Czarę ognia" przeczytałam prawie "na raz" tak z "Zakonem feniksa" męczyłam się kilka dni. Ale jest też możliwość taka, że po prostu marudzę i się nie znam :)

Mimo tych przedłużających się wątków, książka jest świetna. Nie spodziewałam się, że ta seria spodoba mi się tak bardzo! Niby są to książki o rzeczach, które nas na co dzień nie dotyczą, o latających miotłach, zaklęciach, czarnej magii... Takie to odległe a jednak... tak bliskie. Ja się w to wciągnęłam i nie żałuję. Po raz kolejny powiem (napiszę), że jeśli ktoś z was zastanawiał się nad tym, by sięgnąć po HP, zróbcie to. Czy macie 15 lat czy 30, nieważne.

Zachęciłam was do sięgnięcia po HP? Nie? Trudno, będę próbować dalej :). Tak? Cieszę się niezmiernie :)

Etykiety

recenzja z biblioteki thriller kryminał sensacja e-book 9/10 8/10 zakup własny 7/10 Albatros literatura współczesna zagraniczna stosik 10/10 fantasy Amber romans z półki Prószyński i S-ka autobiografia pamiętnik recenzja filmu Stephen King biografia 9+/10 horror literatura dziecięca/młodzieżowa pożyczone 5/10 6/10 Joanne Kathleen Rowling Mira Sandra Brown świat książki 7+/10 8+/10 Media Rodzina Wyzwanie - Biblioteczne Wyzwanie - Czytam literaturę amerykańską tag Czarna Owca Książnica MUZA Tess Gerritsen film polecam 2/10 4/10 James Patterson Literatura piękna Simon Beckett Wyzwanie - KLUCZNIK Znak konkurs literatura faktu literatura współczesna polska 30-Day Book Challenge Alex Kava CT David Baldacci Deborah Harkness Erica Spindler G+J Hachette Harlan Coben Kryminalne wyzwanie Mag Marginesy Nasza Księgarnia Nicholas Sparks Prima Sine Qua Non We need YA Wydawnictwo Literackie Zysk i S-ka egzemplarz recenzencki podsumowanie miesiąca 12 posterunek 12 rund 2 3/10 5+/10 6+/10 Alex Michaelides Alloma Gilbert Andrew Gross Andrew Miller Andrzej Sapkowski Anna Piecyk Anne Frasier Annie Proulx April Henry Aramis B.A Paris Bear Grylls Bukowy Las CIL Polska Camilla Läckberg Carlos Ruiz Zafon Cathy Glass Charlaine Harris Chris Tvedt Christopher Berry-Dee Claire Cook Colin Clark Colson Whitehead Corrine Sweet Czerwony smok David Lagercrantz David Peace David Shobin Downham Jenny Dziewiąta sesja E. L. James Fabryka słów Filia Francis Durbridge Frederick Forsyth Graham Masterton Gregg Hurwitz Hanna Łącka Heather Graham Holly Black Idealne matki Ira Levin Isabel Sterling Jack Higgins Jack Ketchum Jaguar James Thompson Jeanette Winterson Jenny Blackhurst Jo Nesbø Jodi Picoult John Boyne John Green Joy Fielding Julian Barnes KROPKA Kandi Steiner Katarzyna Michalak Katherine Stone Konrad Wojciechowski Krzysztof Koziołek Laura Griffin Laura Lippman Leigh Bardugo Leslie Alan Horvitz Liebster Blog Award Lifehouse Lisa Jackson Lucky Maria Turtschaninoff Marina Anderson Meg Cabot Megan Hart Michelle Kaminsky Młody Book Nicci French Nicholas Pileggi Nicholas i Micah Sparks Oficynka Olga Rudnicka Oscar Wilde PDF Pascal Patricia Cornwell Patrick McGrath Phantom Press International Pierwsze urodziny bloga REBIS Replika Richard Castle Ross MacDonald Ryszard Sadaj Rzeczpospolita Samantha Shannon Shari Lapena Sharon Owens Skrzat Sonia Draga Tahereh Mafi Vered Morgan Vesper Virginia C. Andrews W.A.B Wayne Theodore Wil Haygood Winston Groom Wojciech Chmielarz Wydawnictwo Dolnośląskie Wydawnictwo Kobiece Wyzwanie - Klasyka Horroru Zlatan Ibrahimović allegro chcę mieć dramat informacje klasyka obca literatura erotyczna literatura obyczajowa muzyka podsumowanie serii. regały na książki romasn science fiction serial superNOWA wygrane w konkursie wyzwanie Åsa Larsson Éric-Emmanuel Schmitt Łukasz Henel