I nadszedł taki dzień, w którym Daria przeczytała książkę, która klasykiem jest i to nie podlega wątpliwości. Co mnie podkusiło, żeby sięgnąć po taką literaturę? Koleżanka opowiedziała mi troszeczkę o co chodzi w tej książce i przyznam, że mnie zaintrygowała. Na co dzień, jak widać, nie czytam tego typu lektur, ale "Portret Doriana Greya" zainteresował mnie od samego początku. Czy książka słusznie uznawana jest za klasyk? Zdecydowanie tak! Czy mi książka podobała się aż tak, bym mogła z czystym sumieniem polecić ją tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności zapoznania się z tym dziełem? Zdecydowanie TAK!
Fabuła książki jest bardzo prosta. Otóż tytułowy Dorian to niesamowicie przystojny, młody człowiek, który dopiero co wkracza w dorosłe życie. Londyński malarz, Basil Hallward, jest nim oczarowany. Koniecznie chce namalować jego portret. Oczywiście pan Grey się zgadza, Basil jest szczęśliwy i jak najszybciej bierze się do pracy. Gdy malarz kończy swoje dzieło, do Doriana dociera myśl, że jego twarz na portrecie zawsze będzie młoda, piękna, nieśmiertelna. A on? Zestarzeje się. Ta myśl go dobija. W przypływie emocji wypowiada kilka słów, które zmienią całe jego życie... Od tej pory Dorian Grey się nie starzeje, a portret... Zapraszam do lektury :)
Nie spodziewałam się, że książka, która została napisana w roku 1891 spodoba mi się tak bardzo. Najbardziej obawiałam się języka. W dzisiejszych czasach książki pisane są w sposób prosty, słownictwo mam wrażenie, że czasami jest ograniczone. W przypadku książki pana Oscara jest zupełnie inaczej. Anglia, XIX w - język zupełnie inny. Piękniejszy. Dostojniejszy. Mi, jako że z tak pisanymi książkami mam do czynienie raz na 5 lat (to się nie ma co chwalić, Daruniu), to "Portret Doriana Greya" czytało mi się ciężko. To absolutnie nie jest wina książki, tylko moja. To dlatego, że na co dzień ogłupiam się książkami mało ambitnymi, w których język pozostawia wiele do życzenia. Ciężko mi było się przestawić. Na szczęście od połowy książki było już zdecydowanie lepiej. Jeśli zaś chodzi o fabułę... Wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, genialna i mogła bym tak wymieniać przymiotniki, ale nie o to tutaj chodzi. Cała ta historia jest tak stworzona, że po przeczytaniu książki siedziałam, gapiłam się w okładkę, która swoją drogą jest przepiękna, ale o tym zaraz. Siedziałam i zastanawiałam się jak odnieść to, co przed chwilą przeczytałam, do dzisiejszych czasów. Znalazłam kilka, nawet nie głupich przykładów, o których tutaj nie napiszę. Chcę, żeby każdy z was po przeczytaniu zastanowił się nad tym. Sam.
Jak już wspomniałam - okładka. Ogólnie cała oprawa tej książki jest nieziemska! Na zdjęciach może tak tego nie widać, ale uwierzcie mi, że robi to wrażenie. Wydawnictwo CIL Polska odwaliło kawał dobrej roboty. Brawo.
W 2009 r została nakręcona ekranizacja tej że książki. W rolę Doriana wcielił się Ben Barnes, którego kojarzyć możecie z roli księcia Kaspiana w kinowej adaptacji powieści C.S. Lewisa Opowieści z Narnii.
Film a książka... Zupełnie co innego. Przede wszystkim film nie trzymał się faktów. Było ogromnie dużo rzeczy zmienionych, dodanych czy wyciętych całkowicie. Nie podobało mi się to, bo moim zdaniem książka to gotowy scenariusz. Nie było potrzeby zmieniać jej aż tak, by zrobić dobrą ekranizację Jak widać reżysera, w tym przypadku pana Oliver Parker, poniosła fantazja. Po drugie - główny bohater... Ben Barnes mi po prostu nie pasował. W książce był blondynem, w filmie brunetem... Idealny, oczywiście to tylko moje skromne zdanie, byłby Hayden Christensen. No ale ok, nie będę się czepiać, aż tak. Po trzecie - seks! Ja rozumiem, że nazwisko Grey do czegoś zobowiązuje, no ale bez przesady. Z filmu wyszedł tani erotyk. Szkoda. Zawiodłam się. Książka klasyk, film niżówka totalna.
Film a książka... Zupełnie co innego. Przede wszystkim film nie trzymał się faktów. Było ogromnie dużo rzeczy zmienionych, dodanych czy wyciętych całkowicie. Nie podobało mi się to, bo moim zdaniem książka to gotowy scenariusz. Nie było potrzeby zmieniać jej aż tak, by zrobić dobrą ekranizację Jak widać reżysera, w tym przypadku pana Oliver Parker, poniosła fantazja. Po drugie - główny bohater... Ben Barnes mi po prostu nie pasował. W książce był blondynem, w filmie brunetem... Idealny, oczywiście to tylko moje skromne zdanie, byłby Hayden Christensen. No ale ok, nie będę się czepiać, aż tak. Po trzecie - seks! Ja rozumiem, że nazwisko Grey do czegoś zobowiązuje, no ale bez przesady. Z filmu wyszedł tani erotyk. Szkoda. Zawiodłam się. Książka klasyk, film niżówka totalna.
Od lewej: filmowy lord Henry Wotton oraz Dorian Grey. |
9+/10
Tytuł oryginalny: The Picture of Dorian Gray
Wydawnictwo: CIL Polska
Tłumaczenie: Tadeusz Jaroszyński
Rok wydania: 2000
Ilość stron: 255
Wydawnictwo: CIL Polska
Tłumaczenie: Tadeusz Jaroszyński
Rok wydania: 2000
Ilość stron: 255
Ach, bardzo się cieszę, że muszę przeczytać na zajęcia na studiach! Przynajmniej nie będę odkładała tej książki na tak zwane "później"...
OdpowiedzUsuńBierz się za nią jak najszybciej!
Usuńniestety nie kojarzę ani książki ani filmu, może dlatego, że to raczej nie moje ulubione klimaty - raczej sobie daruje :)
OdpowiedzUsuńNie można darować sobie takiej książki. Film odpuść bo słaby, ale książka...
UsuńZgadzam się z tak wieloma rzeczami... ;) Książka jest niezwykła. Nie miałam tak pięknego wydania, tylko rozlatujący się antyk z biblioteki ;) ale wszystko inne - podpisuję się, oprócz tego, co piszesz o języku. To nie jest powód do zmartwienia, że trudno Ci się było wdrożyć - ja również miałam z tym problemy. To dowodzi tylko temu, że obracamy się we współczesnym języku, a to powieść która ma ponad 100 lat, więc ma prawo być dla nas trudna :) Więc nie zadręczaj się. Ale język jest piękny! I ta historia... magiczna, mroczna! A film to nieporozumienie. Tylko Colin Firth mi się tu podobał, ale to nic dziwnego, bo mi się on zawsze podoba :D Książka jest milion razy lepsza! A film za bardzo różni się od książki.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest obowiązkowa! Język jest przepiękny, tylko ja nie mogłam się przestawić. Koniecznie trzeba czytać więcej książek w podobnym stylu.
UsuńColin Firth uratował ten film. Co prawda inaczej go sobie wyobraziłam, ale charakter miał taki sam jak w książce. Jedyny plus.
Pierwsze słyszę, ale muszę się za nią rozejrzeć:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!!!
UsuńUwielbiam, uwielbiam, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńZnakomita książka! Z filmem nieco gorzej według mnie, ale sama historia świetna.
OdpowiedzUsuńZnam ekranizację i powiem, że strasznie mnie zafascynował, ale równocześnie zdziwił. Boję się sięgać po książkę, bo znam zakończenie i nie wiem czy będę miała frajdę z jej przeczytania xD
OdpowiedzUsuńWidziałam film, a do książki często powracam. Rewelacyjna.
OdpowiedzUsuńA ja książką się aż tak nie zachwycałam. Owszem, jest dobra, ale nie jest dla mnie arcydziełem. Oczywiście to tylko moja subiektywna opinia. :)
OdpowiedzUsuń