Tytuł - Dzień pokuty
Wydawnictwo - Świat Książki
Rok wydania - 1999
Ilość stron - 398
Moja ocena - 8/10
Jestem fanką tej autorki, to nie jest żadna tajemnica. Uwielbiam jej książki, są lekkie, łatwe i przyjemne. Taka miła odskocznia od kryminałów, różnych potworów od Kinga, czy innych psychopatycznych zabójców, o których czytam na co dzień. Ale czy "Dzień pokuty" można nazwać lekką książką? Szczerze mówiąc nie... Dlaczego? Zapraszam do czytania. :)
Burke Basile, policjant z Wydziału Narkotyków, nie może pogodzić się z wyrokiem uniewinniającym Wayne Bardo, człowieka odpowiedzialnego za śmierć swojego partnera, który zginął w akcji. Adwokatem Bardo jest niejaki Pinkie Duvall, który w Nowym Orleanie rządzi wszystkimi, ma kontakty wszędzie, a jego "znajomi" to największe szumowiny w mieście. Burke bierze sobie za cel właśnie jego. Po długim rozmyślaniu jak się do niego dobrać, postanawia "ukraść" mu coś, co jest dla Pinkiego najważniejsze - jego żonę, Remy. Burke postanowił, że się zemści. Jest gotowy na śmierć, byle by tylko pomścić śmierć swojego partnera, swojego przyjaciela. Wie z kim zadarł i wie jakie mogą być tego konsekwencje, ale teraz już nie ma odwrotu. Problemy zaczynają się wtedy, gdy uświadamia sobie, że mimo całej tej sytuacji, między nim a Remy zaczyna coś iskrzyć...
Pewnie sobie myślicie, ot kolejna historia romantyczna z lekkim dramatem w tle. Nic bardziej mylnego. Jestem zaskoczona tą książką, ponieważ nie spodziewałam się takiej lektury po pani Brown. Jest to swego rodzaju thriller, lekki, ale jednak thriller. Pinkie Duvall to psychopata do kwadratu, który uważa swoją żonę za swoją własność. Nie pozwala jej wychodzić z domu samej, zawsze towarzyszy jej ochroniarz, nie pozwala jej zajść w ciążę, ponieważ obrzydza go wręcz myśl o wielkim brzuchu, o zmianach jakie zajdą na jej idealnym ciele, nie chce dzielić żony z nikim, nawet własnym dzieckiem. Remy przeszła w życiu wiele, miała matkę dziwkę, która nie interesowała się ani nią, ani jej młodszą siostrą Farrą. Od samego początku opieka nad siostrą przypadła jej. To dlatego ich miłość jest teraz taka silna. Co, jak się domyślacie, nie podoba się zazdrosnemu mężczyźnie. Tak właściwie to on je uratował... Kupił je od ich matki. Że Remy zostanie jego żoną było postanowione, gdy ta nie skończyła nawet 14 lat. Wysłał ją do szkoły dla dziewcząt z internatem prowadzonej przez siostry zakonne. W wieku 17 lat, po skończeniu szkoły wyszła za Pinkiego i od tamtej pory jej życie to piekło, chodź na pierwszy rzut oka mogło by się wydawać, że jest szczęśliwa. Przecież ma bogatego, znanego i lubianego męża, piękny dom... Ale nie ma najważniejszego... Miłości. Na dobrą sprawę Burke ocalił jej życie. W dość mało romantyczny sposób, ale jednak.
Świetna książka. Tylko tyle mogę powiedzieć. Mimo, że okładka jest niesamowicie tandetna, tania, ogólnie słaba i mało zachęcająca do czytania, książka wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Sceny miłosne opisane bardzo łagodnie, a nie w jak jakimś tanim erotyku, wulgarnie i niesmacznie. Czuć to ich wzajemne pożądanie, te podniecenie... Po raz kolejny Sandra Brown mnie nie zawiodła. Miałam ochotę na lekkie romansidło a dostałam bardzo fajny thriller. Bardzo miłe rozczarowanie :) Po za tym nie tylko ja jestem taką fanką pani Sandry, sądząc po książce, która wręcz się rozlatuje w rękach, po jakże intensywnych wypożyczeniach z biblioteki. Musiałam się z nią obchodzić jak z jajkiem, żeby doczytać ją do końca.
Oczywiście znajdą się tacy, którzy powiedzą, że książki tej autorki są naiwne, przewidywalne i zawsze kończące się happy endem. Może takie są, ale właśnie to w nich lubię. Nie oczekuję od Sandry Brown nie wiadomo jakiej ciężej książki, po której nie będę mogła spać po nocach. Oczekuje od niej lekkiej, przyjemnej lektury, którą mogę przeczytać dla rozluźnienia, która wywoła we mnie same pozytywne emocje. Chociaż podczas czytania tej książki, w pewnych momentach miałam ochotę udusić gołymi rękami tego całego Pinkiego, taki był z niego bydlak, ale to tak na marginesie :)
Podsumowując, książkę polecam każdemu, kto ma ochotę na lekki thriller z nutką miłości i namiętności w tle. Lektura nie zobowiązująca, o której pewnie szybko zapomnicie, ale myślę, że te prawie 400 stron jest warte waszej uwagi. Przyjemne czytadło, na takie mega zimne wieczory :)
Dobrej nocy wszystkim.
Idę oglądać mecz Polaków.... :D
O matko... zapomniałem o meczu, dzięki za przypomnienie :D.
OdpowiedzUsuńNie sądzę, żeby ta nawet maleńka nutka miłości wpłynęła na mnie pozytywnie, także sorki, ale nie dla mnie ;P.
Pozdrawiam!
Melon
PS: Powiedz mi, kto stworzył taką "piękną" okładkę do tej książki to chyba poprzetrącam mu paluchy u stóp :).
Spoko, chociaż i tak nie będzie zbytnio na co patrzeć :)
UsuńFaktycznie książki Sandry Brown mogą się nie podobać męskiej części czytelniczej. Kto stworzył tak "piękną" okładkę nie mam pojęcia. Ale jestem przekonana, że był to na prawdę bardzo utalentowany człowiek. :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKurcze, lubię te klimaty ;) I przez Ciebie (albo dzięki Tobie) kolejna ciekawa pozycja na mojej liście.
OdpowiedzUsuńA Polaków właśnie oglądam i... wszyscy widzimy, jak Nam idzie ;D
Poza tym - strasznie podoba mi się grafika na Twoim blogu. Bardzo, ale to bardzo przyjemnie się na to patrzy ;)
Jak do tej pory czytałam jedną książkę autorki "zasłona dymna" i bardzo mi się podobała, może i po tę sięgnę.
OdpowiedzUsuńO autorce słyszałam, powieść będę miała na uwadze:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej autorce, ale nie miałam jeszcze przyjemności obcować z jej twórczością a szkoda, bo niemal wszędzie w sieci czytuje same pochlebne recenzje jej książek. ,,Dzień pokuty'' zaciekawił mnie swoim ogólną fabułą i twoja recenzja tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że warto poświęcić czas tej książce, co tak też zamierzam zrobić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Raczej nie dla mnie, nie lubie thillrów (chyba tak to sie pisze) z miłoscią w tle.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie, więc spasuję ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie czytadła, zapewniające dobrą rozrywkę.
OdpowiedzUsuń